"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

sobota, 27 września 2014

Selwa i Sierra w jednym stali domu

Selwa i sierra to nic innego jak dwa regiony Peru. Jakże różne i jakże wyjątkowe. Wilgotna i duszna dżungla i suche i wysokie tereny górskie. W ten weekend dwa światy się pomieszały.

Zaczyna się intensywny czas przyjazdów gości do casa de retiro - naszego domu wypoczynkowego w Calce. W tym okresie podwórko zapełnia się grupami przygotowującym się do pierwszej komunii świętej, bierzmowania, czy odbywających rekolekcje. Zjeżdżają się wspólnoty, parafie, a także dzieciaki z pozostałych placówek Don Bosco w Peru. Skupmy się na tych ostatnich...


Sala konf3erencyjna. Wystep.

W ten weekend odbyło się spotkanie partnerstwa niemiecko-peruwiańskiego. Przyjechali chłopcy z Amparaes (57 km od Calci) oraz dziewczyny z Quebrady (114 km od Calci). Przygotowali artystyczne show! Przedstawiali swoje regionalne tańce.





Tym razem walor artystyczny zszedł na drugi plan. Przez te dwa dni nie mogłem poznać moich chłopców. Nastąpił proces transformacji. To tak, jakby larwa zmieniła się w motyla. Jakby zakwitnął piękny kwiat. Jedno i drugie nie jest wieczne, podobnie jak zmiana chłopców.


Plinio w obstawie Quebrady.

Przez weekend w którym przyjmowaliśmy gości nie było problemu z dyżurami w kuchni. Nie brakowało chętnych do pomocy. Mało tego. Było nas nadto! Każdy się palił by w czymś pomóc. Rozłożyć serwetki, poustawiać plastykowe dzbanki z tutejszym napojem chichą moradą, rozłożyć widelce, łyżki. Nie mówiąc już o osobistym serwowaniu posiłków dla każdej młodej damy! Ileż przy tym było radości. Ile uśmiechów i żarcików. Nigdy nie byli w tak dobrym humorze. Nigdy nie było czuć tyle emocji w powietrzu i to przy pracy na stołówce!? Zero grymasów, ani oporów. Praca szła na dobre, przestrzegając by wszystko było na czas i najpiękniej na talerzu podane.


Stołówka dla gości




OStatniego dnia jedliśmy wspólnie. Trzeba było lekko powiększyć stołówkę. 

Wnętrze naszej wspaniałej kaplicy.


Wieczorem po różańcu planowaliśmy Mini Playback Show. Równie dobrze, mogłem wymyślić inną nazwę. "Maxi King Music", czy "I am your mother". Dla każdego była to nowość. Nigdy nie słyszeli takich słów, a co dopiero, żeby wiedzieli co się za nimi kryje. Po wszelkich wyjaśnieniach zgłosił się tylko jeden chłopak z utworem Reyka.

Tak nie może być. Zrobię eksperyment! Zapytam siostrę (odpowiedzialną za placówkę w Quebradzie w Selwie) i zaproszę dziewczyny do wspólnej zabawy!

Nastoletnich dziewczyn z dżungli nie trzeba było długo namawiać. Tym się różnią od mieszkańców z gór. Są otwarte, chętne do zabaw i spontanicznych akcji. Kochają muzykę i tańce. Łatwo z nimi nawiązać kontakt i zawiązać przyjaźń. Uśmiech nie schodzi im z twarzy, podobnie jak chęć do pomocy. Może dlatego działają, jak magnes na naszych chłopców? 

Od razu się zgodziły krzyczeć i piszcząc z radości. Szukały grup, przygotowywały muzykę i później pytały
- ale co my właściwie będziemy robić? - jakby to był najmniejszy szczegół dzisiejszego wieczoru. 

W międzyczasie chłopacy obserwowali w zasłupieniu o co chodzi i co się dzieje. Podbiegli rzucić okien na kartkę z zapisami. Ledwo co przetrwała w jednym kawałku. Zmotywowani, czując presję ze strony dziewczyn i szansę na pokazanie się, zaczęli się wpisywać na listę grupami. Nie ważne kto z kim byle tam być! 
- ale co my będzie robić?
- nie wiem?!

- seńor PAblooOO!! Nauczy nas szybko jakiegoś tańca! Por favor!
- ale za 10 minut zaczynamy... 


Skończyło się na spontanicznych występach. Moje wątpienia w sens tego całego wieczoru zostały szybko rozwiane. USB  z muzyką wciąż przybywało. Każdy chciał dać z siebie wszystko. Chłopcy wspinali się na wyżyny swojej śmiałości, dziewczyny niczym nieskrępowane naśladowały głos i ruchy Shakiry. Nie przejmowały się, czy tańczą same, czy w grupie, czy znają kroki, czy muzyka im pasuje, czy nie. Ważne, że słychać! Prezentacje były na zmianę. Na widowni Selwa (dziewczyny) i chłopcy (Sierra) zamienili się rolami. Nawet śpiochom odechciało się spać! 

Na koniec zaplanowane były trzy utwory do wspólnego tańca. Chociaż potańczymy sobie z kadrą i z dziewczynami z Quebrady. Jednak kolejne zdziwienie! Tym razem nikogo nie bolała głowa, ręka, noga, serce. Nikt nie był śpiący i nie miał gorączki. Nikt nie był zmęczony i nie troszczył się o jutrzejsze wyspanie. Wszyscy cudem ozdrowieli. Z delikatnym podstępem udało się nawet stworzyć pary podczas tańca! Chłopcom z Calci oczy latały we wszystkie strony, nie przejmując się tym co niżej robią nogi. Ważne, żeby być i robić to co dziewczyny z Quebrady! Tylko nasze dziewczynki ze Sierry trwały w swoim górskim charakterze na siłę wychodząc na jedną piosenkę...



jacek-traveler-misja


wtorek, 23 września 2014

Kanion Colca


Dlaczego nie mogliśmy przegapić tego miejsca?


Dwukrotnie większy od Wielkiego Kanionu Kolorado. Najgłębszy ( chociaż mówią od niedawna, że najgłębszym jest kanion Cotahusi, oddalony 420km od Arequipy w Peru, jednak tylko z powodów turystycznych aby nie zabrakło tam zwiedzających).
Długi na 120 km, z maksymalną wysokością 4200m.n.p.m. Najwyższym szczytem w okolicy jest Coropuna 6613m.n.p.m. 

Początek Kanionu Colca

Rozpropagowany przez polskich kajakarzy w latach 70., którzy ruszyli w ekspedycje po Ameryce. Będąc pierwszymi odkrywcami tych terenów, mieli prawo do nadawania nazw. Dzięki temu w Kanionie istnieje Wodospad Jana Pawła II i Kanion Czekoladowy. Ich wyczyn został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa.


Na Kanion Colca mieliśmy przeznaczony jeden dzień. Mniej więcej o 3 dni za mało. Całe szczęście dla takich turystów też jest przygotowana oferta. 

Jak zaplanować jednodniowe zwiedzanie Kanionu i jak wygląda cenowo?

Wszystkie wycieczki ruszają z Arequipy. Tam też biura podróży prześcigają się w ofertach i chociażby w okolicach Plaza de Armas jest ich mnóstwo. 

Wycieczka jednodniowa normalnie kosztuje 90 soli. Zawiera transport busem, przewodnika oraz śniadanie. Za obiad trzeba zapłacić dodatkowe 25 soli. Jest to szwedzki stół i jest dużo do wyboru. Pamiętajmy o dwóch zasadach. Jesteśmy w Peru i ludzie lubią się targować. Lepiej zarobić trochę niż nic, szczególnie jakby jedzenie miało się zmarnować. Tym sposobem zjedliśmy kilka dań za 15E. 

Trasa wycieczki prowadzi przez kilka miejscowości. Są robione przystanki w atrakcyjnych miejscach turystycznych po drodze do kanionu, jak i w samym kanionie. (o tym zaraz)

Do kosztów wyprawy należy doliczyć 70 soli za wejście do Kanionu Kolka. Jest to cena dla zagranicznych gości. Bilet obowiązuje również w Dolinie Wulkanów, które są oddalone kilka godzin od Arequipy. (Peruwiańczycy płacą 20 soli, a studenci peruwiańscy 5 soli). Wszystkie bilety można kupić w Arequipie lub bezpośrednio przed wjazdem do kanionu.



Tabliczka przy wejściu.



Droga przez rezerwat przyrody, gdzie można spotkać nietypowe objęte ochroną zwierzaki.


Czego możemy doświadczyć po drodze?

Na pewno choroby wysokościowej. Arequipa jest położona stosunkowo nisko, bo na 2325m.n.p.m, a po drodze przekracza się próg 5 tyś m.n.p.m. Herbata lub liście koki obowiązkowe dla niewparwionych. Nam się nic nie działo. 


Najwyższy punkt na trasie ok.5tyś m.n.p.m - taras widokowy na wulkany.

Mimo południa, najcieplejszych godzin w ciągu dnia, to wysokogórski wiatr działał jak porządna klimatyzacja. 


Powiedziałem sobie : łał!


Najwyższy szczyt, więc wieżyczki dziękczynne z kamieni muszą być wszędzie.


po drodze mijaliśmy jeszcze inne cudeńka z doliny wulkanów...


P.J


Co prawda przez szybę busa, ale i tak robi wrażenie...;o



Wikunia. Mielismy niemałe szczęście,  aby je zobaczyć w drodze powrotnej. Są bardzo płochliwe i nie jest ich zbyt dużo.

Rysunek wikuni znajduje się w herbie Peru.
Oba zdjęcia przedstawiają dziko żyjącą, prawnie chronioną Wikunię. Żyją w terenach powyżej 4 tyś m.n.p.m i tylko w okolicach peruwiańskich andów. Wszelkie wyroby z jej wełny liczy się w tysiącach złotych. (np. ponczo kosztuje 3 tysiące dolarów). Jest mniejsza od Alpak (sweterek z ich wełny liczy się w setkach złotych) i od pospolitych Lam ( sweterek w dziesiątkach złotych). 

Stado Vikuń.


Owoce kaktusa

"Zaraz zatrzymamy się na owoc, którego zapewne państwo nie znacie. Ostrzegam: nie jest to kiwi. Być może wygląda ale smakuje i pochodzi zupełnie z czego innego." Jadalne - spróbowaliśmy w formie loda. Są dwa typy: słodkie i kwaśne.


Prawdziwe lody kaktusowe ;)


Co możemy zobaczyć w Kanionie? 

Aby dojechać do punktu docelowego w kanionie przejeżdżamy przez kilka miasteczek: Choma, Maca i najbardziej rozwinięte z Chivay.

Chivay

Miastem znanym jako brama kanionu na wysokości 3630m.n.p.m, z którego bezpośrednio się rusza jest Chivay. Żyje z turyzmu. To tutaj wszystkie wycieczki mają posiłki oraz korzystają z atrakcji jaką są źródła termalne. (20 soli : 15 za wejście i 5 za przejście mostem linowym).

Małe i drogie - turystyczne. Nic nie przebije banos termales w Lares!


Wjeżdżając do kanionu przejeżdżamy przez wydrążony i zakurzony tunel w skale mijając miasteczka, jak Achoma, Maca. W nich zatrzymujemy się na zrobienie zdjęć widokom, posmakowanie tutejszych owoców, czy zrobienie zdjęć z alpakami, lamami i orłami.

Przypominam: We wszystkich miasteczkach (szczególnie tych turystycznych) i o każdą rzecz trzeba się targować.


Mirador

Przemierzając początkowy, najbardziej turystyczny etap kanionu czekają na nas unikalne widoki, ze specjalnie przygotowanymi tarasami. Każdy jest inny.  Na każdym są pamiątki, rękodzieła i tutejsze zwierzątka: alpaki, lamy i ptaki drapieżne gotowe do pozowania z turystami przed aparatami najnowszej generacji.



Widok na pola uprawne. Występuje tu mikroklimat dzięki czemu nawet pół metrowa różnica wysokości tarasu zmienia całkowicie warunki uprawy. Z jednej strony pomaga na różnorodność upraw, a z drugiej wymaga od rolnika niesamowitych zdolności i znajomości warunków. Każdy centymetr jest ważny.




Cruz del Condor

Najbardziej popularnym punktem widokowym jest Krzyż Kondorów. Głęboki na 1200 m. To właśnie do tego miejsca zmierzają wszyscy turyści.  Wszyscy wyczekują na szybujące tu kondory.Im wcześniej, tym lepiej. Ogrzewające się powietrze od pierwszych promieni słońca zachęca kondory do szybowania. Wcześniej zakopana padlina przez peruwiański rząd przekonuje wielkie ptaki, aby to właśnie w tym miejscu pojawiały się o danej porze dnia. Kiedyś wychodziło naturalnie, teraz dba się by nie ustawały w lotach, z obawy przed utratą turystów. Mimo to w czasie ich spektaklu wiedza ta odchodzi w niepamięć.



W miejscu Cruz del Condor byliśmy około 9:00. Mieliśmy szczęście zobaczyć trzy ostatnie kondory w akcji. Niesamowite. Te wielkie szybujące ptaki wykorzystujące ciepły prąd, rozpościerają skrzydła i rzucają się w przepaść. Z lekkością szybują, wykonując regularne koła. Wydaje się jakby każdy z nich odgrywał pierwszoplanową rolę przed gromadą turystów. Ich łagodny, majestatyczny lot w tak niesamowitym otoczeniu robi wrażenie i pozostawia wspomnienia na wiele, wiele dni.


Kondor w Kanionie Colca.


Kondor jest niesamowitym stworzeniem. To że jest wielki nie ulega wątpieniu. Podczas szybowania rozpiętość skrzydeł wynosi ok. 3 metrów. W 100% mięsożerny, a raczej padlinożerny, więc nie mamy co się bać. (człowiek jedząc same mięso umarłby po trzech latach). Żyją od 80 do 100 lat! Co ciekawe mają stałą życiową partnerkę, z którą silnie się wiążą. Do tego stopnia, że jak zostaje sam wzbija się na wysokość 7 tyś m.n.p.m i spada z całą prędkością w dół uderzając o ziemię.


Równie często spotyka się kolibry. Już nie tylko w programie Animal Planet...;)



Kanion - Cruz del Condor.



Bańos termales.




Okolice Chivay i gorących term.



Kanion Colca. Sercem i tak w jedym miejscu.




jacek-traveler


niedziela, 21 września 2014

Calca misyjnie - spełnienie


Spełnienie



               W moim słowniku spełnienie ma wiele synonimów. Są nim rzeczy niższej kategorii jak samochody, sport i kabarety. Są też z nieco wyższej, głębszej, tej bliższej serca: taniec, teatr i przyroda. Ostatnio do słownika doszło nowe znaczenie – misja. No bo kto by przypuszczał, że po dwóch miesiącach będę mógł dać innym, w miniaturce – ale zawsze – to czego nauczyłem się przez większą część swojego życia. Przyjechałem do pięknej Calci, aby nie tylko słowami, ale i całym sobą podziękować za wszystko co mi się przytrafiło. Za wszystko co doświadczyłem i czego się nauczyłem. Za każdą daną mi szansę. Chciałem dać moim młodszym peruwiańskim braciom namiastkę swojego życia. Ktoś powiedział, że dając – zyskujemy. Jednak żeby to odkryć trzeba spróbować i mieć cierpliwość. Próbuję, więc pewną część jest mi dane doświadczyć.

Ze św. Jankiem Bosko!

             Misja, jako definicja synonimu spełnienia zawiera konkretną informację. Pod tym pojęciem kryje się ciągłe spędzanie czasu z peruwiańskimi dzieciaczkami, uczenie tańca, przygotowywanie mini spektaklu, nauczanie języków obcych, dzielenie się radością z każdej chwili, dzielenie się sekretami w rozmowach w cztery oczy pod gołym niebem, rozwiązywanie problemów młodszych przyjaciół, a przede wszystkim dawanie przykładu modlitwy i wartości, które wciąż nabywam i których wciąż się uczę wpajać w praktyce. To jest istota misji. To jest spełnienie. Spełnienie, które z wiarą zmienia się na niewiarygodne rzeczy. Bóg to dokładnie zaplanował i daje mi do tego konkretne przykłady. Kto by pomyślał, że po dwumiesięcznym pobycie stanę koło dyrektora, z mikrofonem w ręku, podczas apelu dla setki peruwiańskich uczniów i jako Wolontariusz Misyjny Salezjanów będę zapraszał wszystkim na codzienne oratorium?


Misja jako spełnienie Bożych oczekiwań względem mnie. Wykorzystanie danych mi umiejętności i przekazaniu ich innym. A że na końcu świata? To już inna historia, wchodząca w słodycz życia z Bogiem.





p.s Każdy ma swoje zadanie w życiu i każdy jest powołany do spełnienia i radości w tym co dostał od Boga. Trudność polega na tym, że jako istota myśląca chcemy kierować na siłę swoim życiem i udawać, że lepiej byłoby się spełniać w rzeczach zaplanowanych przez nas. Czyż nie lepiej poddać się woli i robić to, co jest nam dane, to o co prosimy? To jest spełnienie. Spełnienie i radość płynie z poddania się Jego woli. Może nie potrafimy dostrzec spełnienia w swoim życiu? A może w ogóle tego nie szukamy i nie chcemy tego odkryć?

-Proście, szukajcie i się spełniajcie. Warto!




jacek-traveler-misja




czwartek, 18 września 2014

Machu Picchu

Machu Picchu 



autor: jacek-travler

 Inkaskie samowystarczalne miasto powstało w II poł. XV w. Usytuowane na wysokości 2440m.n.p.m. Zamieszkiwane przed 400-500 osób, większości kobiet oraz zasłużonych i związanych z władzą osób. Traktowane jako miejsce wypoczynkowe dla Inki (cesarza) Pachacutec - najbardziej zasłużonego twórcy państwa inkaskiego.  Opuszczone w 1572r. prawdopodobnie w obawie przed zbliżającymi się Hiszpanami. Odkryte dopiero w 1911r. przez amerykańskiego archeologa H. Briminghama. W 1983r wpisane na listę UNESCO, a w 2007r. jako jeden z siedmiu cudów świata! 


Dlaczego „Machu Picchu”? Pierwotnie nazywało się Patallaqta, zbitek słów pata – stopień i llaqta – miasto. Obecnie zbitek słów z quechua i hiszpanskiego, machu – stary i pico – góra, zniekształcone na picchu. 

Dlaczego Inkowie? W języku quechua używanym przez tamtejszych ludzi Inka oznaczał władcę. Stąd na Keczuów mówimy dzisiaj Inkowie. 

Pierwsze zdjęcie tego dnia, w końcu coś widać. Przejaśnia się. W drodze na Machu. 

To by było na tyle. Nie będzie o tym ile waży kamień, ile jest domków i dlaczego one są. To wszystko Wam zostawiam na samodzielne odkrywanie. Zarówno te z książek i filmów, jak i osobiście stojąc stopami na szczycie. Będzie o tym jak dotrzeć, gdzie kupić bilety – czyli jednym słowem – jak się przygotować, aby osobiście odkryć jeden z siedmiu nowych cudów świata.


Przygotowanie

Ważne jest rozplanowanie wycieczki z kilku powodów. Wyprawa na Machu jest bardzo droga, na owocne zwiedzanie potrzeba poświęcić dwa dni, a ponadto trzeba mieć zsynchronizowane bilety na pociąg z biletami wejściowymi na szczyt.

Plan podróży 

Dojazd

Do Machu, a konkretnie do miasteczka z którego się wychodzi - Aguas Calientes - najciężej jest znaleźć tani i bezpieczny dojazd. Dlaczego? Nie docierają tam żadne samochody - pozostaje tylko pociąg lub piesza wędrówka. Mamy do wyboru:

1) Wersja dla turystów - Pociąg Peru Rail - najdroższa, najwygodniejsza, najbezpieczniejsza.

Luksus dla białych. Dyskryminacja turystów. Brak innej opcji tańszego dojazdu jak człowiek. W pociągu napój, ciastko, pokaz mody ubrań z alpaki oraz tańce peruwiańskie... żal.


Pociąg rusza z Cusco lub Ollantaytambo. Cena jest taka sama bez względu skąd ruszamy. Pociągi kursują od 5 rano. (zbyt późno, by zdążyć na wschód słońca na Machu, dlatego lepiej przyjechać dzień wcześniej). Jedyny problem z pociągiem, to że ceny za przejazd w dwie strony rozpoczynają się od 110 dolarów. Czas jazdy 1h 20 min.



Ciekawostki:
a) Za ten sam pociąg, tylko w innym przedziale Peruwiańczycy płacą 20 soli (ok.20 zł).
b) W 2010r. po intensywnych opadach deszczu region został zalany wodą. Tory i drogi zniknęły. 2 tysiące uwięzionych turystów przetransportowano śmigłowcami spowrotem.

2) Wersja dla ambitnych - organizowane są piesze 4-dniowe (3 noce) wędrówki Szlakiem Inków. Można się poczuć jak za dawnych lat i pokonywać trasę jak pięć wieków temu. Szlak dostępny tylko z przewodnikiem. Koszt około 200 dolarów.

3) Wersja dla grupy studentów - dojazd z drugiej strony . Używając miejscowych autobusów można dojechać do Estacion Hidroeletrcia. Następnie czeka nas trzygodzinna wędrówka do Aguas Calientes. Podobno istnieje pociąg z Hidroeletrica do Aguas Calientes i kosztuje 25 dolarów. Informacja niepotwierdzona. Relacje z tej wyprawy łatwe do znalezienia na forum i youtubie. Odcinek dość niebezpieczny, szczególnie idąc małą grupką lub samemu. Koszt podróży: zdecydowanie najtaniej, w jedną stronę do 40 soli.


Rozkłąd trasy Machu Pichu. /pajociajeros.blogspot.com 

4) Wersja dla zdesperowanych - pieszo po torach. Znajdują się śmiałkowie, którzy to praktykują. Cała trasa pociągu jest wzdłuż rzeki. Są etapy ciężkie do przejścia, jak chociażby dwa tunele wydrążone w skałach. (filmiki na youtubie)


Na miejscu

Przed rozpoczęciem wyprawy trzeba rozróżniać trzy miejsca: 1- Aguas Calientes,  2- Machu Picchu i 3 - Wayna Picchu.

Przebieg trasy: 

dzień wcześniej: przybycie do Aguas Calientes
-> kolejnego dnia, 4:30 - wyjście z Aguas Calientes

Wspinamy się na Macchu: 400m w górę, pokonując 1,7 km szlaku.



-> 5:00 wejście na szlak prowadzący na Machu Picchu  (możliwość z korzystania z często kursujących autobusów. Cena: 10 dolarów w jedną stronę. Czas: 20-25min.  Bardzo popularny. W drodze powrotnej na szklaku mijaliśmy tylko 3 osoby!)


















-> 6:00 ustawianie się w kolejce do sprawdzania biletów na Machu. Potrzebny paszport, bilet i karta ISIC w przypadku zniżek studenckich. ( bramki i wejście na Machu w godz.: 6:00 - 16:00)



góra: kojelka do Machu
dół: kolejka do Wayna


-> 7:00-8:00 lub 10:00-11:00 - wejście na Wayna Picchu. trzy godziny później musimy zameldować się z powrotem w budce.

Aguas Calientes


Główna ulica Aguas Calientes.

Piękne turystyczne miasteczko, w którym mimo turystów czuć niesamowity klimat. Leży niziutko, bo na 2040m.n.p.m. Mnóstwo barów, rynek z wyrobami ręcznymi, kościół i ratusz na głównym placyku. Nigdy nie można zapomnieć o targowaniu się - również w restauracjach płacąc za servicio, nie mówiąc o daniach wystawionych w menu o 10 soli drożej.

Aguas Calientes, obecnie Machupicchu.

Miasteczko liczy 1,6 tyś mieszkańców. Z każdej strony otoczone jest górami. Stąd rusza się na Machu Picchu. Chcąc być pierwszym na trasie trzeba wyjść z miasteczka o 4:30. Niezbędna jest latarka, bo do 6:00 jest ciemno. Idziemy w kierunku nurtu rzeki. Mijamy po drodze "dworzec autobusowy" skąd ruszają na szlak.  O 5:00 otwierają szlak i odbywa się pierwsza kontrola.


W restaurcaji. Pociągi kursują przez środek miasta. 


W tym miasteczku większość nocuje. Za hostel trzeba zapłacić 20-30 soli / osoba. Na górze miasta są również termy, czynne od świtu aż do 20:30. Wejście 10 soli, jednak nic nie przebije bańos termales w Lares. Tutejsze są małe i przepełnione turystami. 

Machu Picchu



Główne ruiny. Warto zapłacić 20 soli i dołączyć do grupy z przewodnikiem. Zazwyczaj 5-10 osób w grupie. Przez dwie godziny oprowadza po miasteczku opowiadając o najciekawszych rzeczach w wielu językach. My skorzystaliśmy po hispzański z rodzinką z Chile. Do spokojnego zwiedzania i przebywania na szczycie starczą 3-4 godzinki. Na samej górze są toalety i sklepik. Oczywiście wszystko w turystycznych cenach.














Machu Picchu z samego rana było przykryte chmurami. Po co wchodzić skoro nic nie widać? Cierpliwości. Razem z ludźmi na szczycie dmuchaliśmy chmury i po jakimś czasie szybkim pędem ogrzane promieniami słońca leciały do góry odsłaniając piękno na jakie wszyscy czekali. 


Wayna Picchu



Najwyższy, trójkątny masyw w okolicy Machu, liczący 2963m.n.p.m. Stąd są wspaniałe widoki na Dolinę Inków i na ruiny Machu Picchu. Dzienny limit wejść na szczyt wynosi 400 osób. ( Dwie tury po 200 osób, dlatego potrzebna wcześniejsza rezerwacja. W odróżnieniu do Machu - Wayna Picchu oznacza Młoda Góra. W przeszłości słuzyła przede wszystkim do obserwacji astronomicznych. 


Jak się okazało po drodze, wejście na szczzyt wymaga dobrej kondycji. Na szlaku są wysokie schody, metalowe liny i... mało miejsca na szczycie. Zastanawiałem się, dlaczego zalecane jest zabranie ze sobą plecaka nie większego niż 20l... Otóż po drodze trzeba przeciskać się przez szczelinę ;) Trasa w tą i spowrotem zajmuje 2h. Widoki niezapomniane. Warto!


Trasa na Wayna Picchu. Prawy dolny róg: na Machu.



Na szczycie czasami nie było wolnego kamienia...



Wyżej się nie dało.  Udało się zachować pozory relaksu. 




ALTERNATYWA dla tych, co nie mają biletu na Wayna: Możecie iść na inny szczyt z drugiej strony Machu. Prowadzi tam Szlak Inków. Można tam podejść za darmo do bramy wejściowej. Potrzebujemy dwóch godzin i aparatu... bo widoki równie piękne.


Widok z Wayna Picchu. W oddali po lewej widać krętą drogę dla autobusów.

Bilety

We wszystkie bilety najlepiej zaopatrzyć się  jak najszybciej przed wyjazdem. Jakby nie było, to miejsce najbardziej oblegane przez turystów w Peru. Można kupić bilet na same ruiny Machu Picchu lub nieco droższy na Machu i sąsiedni szczyt Wayna Picchu.

Najpierw trzeba sprawdzić, czy są miejsca na dany dzień na Machu Picchu, a następnie miejsca na pociąg.  Chcąc wejść na Wayna musimy kupić bilety minimum z miesięcznym wyprzedzeniem! (w okresie wakacyjnym nawet szybciej.) Na Wayna można wejść na szczyt w godzinach 7-8 ( i stawić się na dole o 10:00) lub o 10-11 (i stawić się na dole o 13:00)

Gdzie kupić?

1) Bilety na Machu Picchu można kupić w Cusco w Edificio del Instituto Nacional de Cultura (codz. 5:30-21:00). Przy samym wejściu na Machu nie można kupić biletu! Nie ma kasy biletowej!
Można te kupić na stronie: www.machupicchu,gob.pe  Tam też pokazana jest liczba wolnych miejsc na dany dzień.

2) Bilety na pociąg Peru Rail, można kupić w Cusco na głównym placu - Plaza de Armas.

Za ile?




Machu Picchu + Wayna Picchu  = 150 soli normalny dla zagranicznych i 75 soli dla studentów zagranicznych. 







Minigaleria 

Zaczynamy od krótkiego filmiku z Wayna Picchu i Machu Picchu:








Schodząc z Wayna, w drodze na ruiny...


Machu...



Calca, Calca, Lares - niezmienna ekipa w zdobywaniu Peru. Szybko szybko! Zwiedzamy! Pozdrawiam rodzinkę Agnieszki! Ma się dobrze, ale ciężko z Internetem ;)



Przyjaciółka Ani. Chcieli Lamę na Machu to mają. 

Maczupikoczowa gala mody!


Oryginalne części Machu.


Nie dotykać! Oryginał. Górne ułożenie kamieni było wykorzystywane do zwykłych domów. Te niżej, niezwykle dobrane stanowiły ścianę świątyń. 

z lewej: Lustra wodne - służyły do obserwacji gwiazd. Nie możliwym było patrzenie wprost na niebo, ponieważ człowiek był niegodny patrzeć w ten sposób na boga.
po prawej: kamień stanowiący połowę klocka. 

góra: odbywały się wydarzenia artystyczne, słynne z niesamowitej akustyki
dół: świątynia trzech okien.


Z ruin Wayna Picchu z widokiem na Machu Picchu. W niebie. ;)




jacek-traveler