"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

wtorek, 28 maja 2013

Cinque Terre 26.05.2013r.


..za każdym razem jak piszę nowy post mam to samo w głowie - przeżyjmy to jeszcze raz, od początku... ;)

Widok z Corniglia na Maranola


Pięć Ziem to nazwa Parku Narodowego oraz składających się na niego pięciu miasteczek położonych nad Morzem Liguryjskim: Riomaggiore, Manarola, Corniglia, Vernazza oraz Monterosso al Mare !




Wyświetl większą mapę


Raj wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO oddalony jest 170 km od Florencji. ;)





Tym razem nie jechałem sam. Było nas około 70! :D Pojechaliśmy z organizacją zajmującą się zagranicznymi  studentami AEGEE. Kosztowało nas 22E. (wybierając się samemu na jednodniową wycieczkę zapłacimy ok. 40E).


Monterosso al Mare


Wyjazd tuż przed ósmą, żeby być w La Spezia (pkt B na mapie google) o 10:00. Dlaczego akurat tam? Jest to miasteczko położone najbliżej 5terre, bo dalej autobus nie pojedzie. Podobnie ze zwykłymi samochodami, trzeba je zostawiać na oddalonych parkingach, więc zupełnie się nie opłaca. Natomiast opłaca się podróżować pociągiem i przemieszczać od miasta do miasta.

Zwykły przejazd pomiędzy miasteczkami kosztuje średnio 1,8E.



Warto zastanowić się na zakupem " Cinque Terre Card Treno ".  Daje nam możliwość wejścia na ścieżki parkowe oraz szlaki (w tym Drogę Miłości) oraz nieograniczoną ilość korzystania z pociągów. 
Ceny:  1 dzień = 10E  , 2 dni = 19E. 

 Szczegóły (po ang.):
http://www.parconazionale5terre.it/accessibile/home.asp?menu=0&id=130&id_lingue=2


szczegóły biletów na stronie przewoźnika (w jęz. wł):
http://www.trenitalia.com/cms/v/index.jsp?vgnextoid=d47636984a8da110VgnVCM1000003f16f90aRCRD

*Uwaga jeżeli ktoś ma dużego psa musi mu kupić osobny bilet dziecięcy ! xD :D

oraz link do samego parku (informacje) http://www.parconazionale5terre.it/


W sezonie, kiedy jest wiele turystów wagony są na pewno przepełnione. Całe szczęście jeżdżą dosyć często, a czas przejazdu nie jest zbyt długi ;)



Z La Spezia udaliśmy się do Varnezzy.. Pierwsze kurort i już wiedziałem, że będzie to niesamowite miejsce. Malutkie, kolorowe domki, wyrastające jeden przy drugim, na różnej wysokości. W jednym domu jest parter, a w drugim już 4 piętro. Z domków wystają kable i sznury z suszącą się bielizną. Naokoło czuć ryby. Główny plac w miasteczku zajęty jest zaparkowanymi łodziami, sieciami i stolikami stojącymi tuż obok. Turystów nie było ogromnie dużo, a i tak trzeba było się przeciskać i nie raz podeprzeć o jedną z burt.



I pomyśleć, że tak może wyglądać sesja w Polsce...



Vernazza, z Sibel (Turkey)

 Słońce zaświeciło wtedy, kiedy trzeba! Tylko w ten jeden dzień było bezchmurnie i z godziny na godzinę robiło się co raz cieplej. Dodatkowo poznaliśmy się bliżej z Turecką ekipą: Erol, Sibel, Ezgi..;)


 Pożegnaliśmy Vernazzę i udaliśmy się do Monterosso, gdzie mieliśmy dłuższą przerwę na obiad. O ile ktoś chciał tracić na to czas! :D













 Właśnie w tym miejscu było zaplanowane plażowanie i kąpiel w morzu. Raczej nikt nie wierzył, że te drugi się uda ale niektórzy z nas wzięli stroje i ręczniki!

Plaża Monterosso



A jeszcze niektórym...udało się zanurzyć pierwszy raz w tym roku w morzu! :D









Woda nie była gorąca ale też nie na tyle zimna żeby nie dało się wejść. Po dłuższym czasie człowiek się przyzwyczajał tylko kąpiąc się z gadułami musiałem wychodzić, żeby się napić xD  Taka słona woda ;)




 Plaże niby są płatne ale wszyscy weszliśmy za darmo, więc może przestrzegają tego w późniejszym okresie.

 Kolejnym punktem na naszej mapie była Corniglia.

Schody w Cornigli
Tutaj po wyjściu z pociągu czekały na nas długie schody... Jednak nie były zbytnio męczące. Swoje zrobiło towarzystwo, piękne widoki po drodze oraz stosika z okularami, kapeluszami i obrazami ;p


Według mnie Corniglia jest najspokojniejszym miasteczkiem. Nie było zbyt wielu ludzi, a poprzez swoje górskie położenie niejeden z zachodnich turystów zrezygnuje z jego zobaczenia.












 Następnie udaliśmy się do Manaroli! :D

Wszystkie miasteczka, niezmiennie od XIVw. mają podobny układ. Mają bardzo dobre położenie, są trudno dostępne z każdej strony, a w niektórych miejscach zachowały się zameczki i wieżyczki obronne. Wciąż mieszkańcy zajmują się rolnictwem wykorzystując terrazzamento,  czyli pola tarasowe. Jedyne rozwiązanie pasujące do stromych wzgórz.(widoczne na niektórych zdjęciach)

Manarola - raczej moje ulubione miejsce

 U góry spokój, a na dole piekło rozbijających się fal. Trafiliśmy na dobry wiatr tak, że morze było jeszcze bardziej niespokojne.

Można zrobić rundkę dookoła, przechodząc przez park dla zakochanych fiu fiu ;p

Martyna, hm, Kasia i Sibel





 Nie tylko w dzień przy odpowiedniej pogodzie ale i w nocy musi być pięknie. Może kiedyś będę miał możliwość, żeby na spokojnie porobić zdjęcia o każdej porze ;)


Ostatnim miasteczkiem do zwiedzenia było Riomaggiore!



To własnie z Riomaggiore rozpoczyna się Via dell'Amore ( Droga Miłości). Są wspaniałe widoki! Idzie się wąską ścieżką, jednej strony ochrania nas barierka przed morzem, a zdrugiej metalowa siatka przed spadającymi kamieniami.  Jeżeli ktoś ma czas polecam! (chociaż sam nie szedłem xD).

Nie jestem pewien czy wszystkie odcinki są otwarte i czy nie trzeba wziąć w pewnym momencie pociągu ;) - jak ktoś ma więcej czasu to nie ma co się wahać! trzeba wybrać tą drogę!  5E dorośli / 2,5E dzieci.
 Kupując wcześniej wspomnianą kartę wejście mamy gratis.

Via del'Amore - widoczna pod domkami nad morzem...



Zbliżał się wieczór, a tym samym obiadokolacja :D W takich miasteczkach nie wypada jeść nic innego, jak owoców morza, których było pełno. Mi wystarczyły na "szkolnej" stołówce, więc zadowolę się czymś innym :D

Na koniec wzięliśmy pizzę! Też po włosku! Czy aż tak dziwnie wyglądamy? Każdy się na nas dziwnie patrzył i nie jeden raz wylądowaliśmy u kogoś w aparacie :o :D

Drzwi, Kasia, Martyna, Ja, turystka, tablica, kwiaty.
Nawet mieliśmy miejsca siedzące! Zazwyczaj je się na kamieniach, plaży lub schodkach, a dania popija wodą z dostępnych miejskich kranów ;)




Cały dzień wystarczy, żeby w miarę szybkim tempie obejść miasteczka.;) Jestem pod ogromnym wrażeniem, tych wszystkich widoków, pływających razem ze mną meduz, kamienistej plaży i darmowego pilingu stóp i całej tej niedzielnej wyprawy. Porządnie mnie zaskoczyła, bo nie oczekiwałem czegoś takiego. Jak widać warto tu przyjechać i znaleźć swoją przygodę! :*


AkTuAlNoŚcI

 

-Aktualnie trwają przygotowania na Maltę ! Wylatuję 30.05 o 14:45 z Pisy, wracam 4.06! Zamierzam zwiedzić całą wyspę. Prawdopodobnie noce spędzę w hostelach, bo są najtańsze ale biorę ze sobą namiot! ;) Cały będę spakowany w plecak, w granicach 9 kg. Jedni podróżują z głową, a inni podróżują z Bogiem, także nie ma co się martwić.  Tradycyjnie proszę Was o "zdrowaśkę"! :*


-Z Włoch, po Erasmusie wracam do Polski dopiero 20 lipca! Co prawda sesja kończy się pod koniec czerwca ale na koniec jadę do Rzymu! ale o tym później... ;)

-Dzisiaj z Pawłem i Martyną idziemy na ostatnią kolację Erasmusów organizowaną  przez AEGEE. Zapowiada się toskańska kuchnia, zdjęcia i wspólna zabawa ;)

- POGODA: We Florencji trzeba chodzić w kurtkach. Ostatnio mamy 15-19 stopni.  Nie ma słońca, więc trzeba jechać za granice,  jeszcze bliżej równika ;D
 Nie to, że narzekam na pogodę ale myślałem, że we Włoszech o tej porze będzie cieplej. Najważniejsze, że były upały, jak byli goście ! :) Czyżby kolejne miały nadejść 8 czerwca przy kolejnej wizycie?


Pozdrowionka i do zobaczenia za ponad tydzień ! :*


z nauczycielkami hiszpańskiego! :D Sonia i Miriam (Spain) w Vernazza.




piątek, 24 maja 2013

Mediolan 18-19 maj ;)

 

Milano 18-19 maggio 2013





Do Mediolanu pojechaliśmy w trójkę: Kasia, Ewelina i ja. Dziewczyny również są na misji Erasmusa we Florencji. Ewelina dała pomysł, znalazła nocleg na Couch Surfingu i rozplanowała zwiedzanie. Ja byłem odpowiedzialny za bilety i zrealizowanie planów w rzeczywistości :D, a Kasia robiła zdjęcia i odpowiedzialna była za klucze! :D



Visualizzazione ingrandita della mappa


Sam Milan nie zrobił takie wrażenia. Podobnie jak wielu znajomych jestem zdania, że na siłę nie ma co jechać, żeby go zwiedzić. Przy Florencji, Sienie i innych nawet mniejszych miasteczkach się umywa. Niby jest wielki ale centrum historyczne ma niewielkie. Widać, że to miasto zindustrializowane. W końcu północ Włoch jest częścią bardziej rozwiniętą, uprzemysłowioną, droższą. Natomiast południe jest spokojniejsze, kładziony jest nacisk na agrokulturę, a przy tym są niższe zarobki i ceny.

W niedalekiej historii Mediolan, Turyn i Genewa tworzyły trójkąt przemysłowy. Miasta te były sercem ekonomicznym Włoch, które miały kontakt z rynkiem zachodnim. Było dużo pracy. Dlatego dzisiaj ciężko spotkać rodowitego mediolańczyka, bo większość mieszkańców to emigranci z południa.



Szybki rzut okiem na główne punkty naszej trasy...:



-Bazylika św. Ambrożego
Wzniesiona między 379 a 386 r. z woli biskupa Mediolanu, św. Ambrożego. Został w niej pochowany i od tego czasu zmieniła swą nazwę na obecną.

Ambroży -  arcybiskup Mediolanu, święty Kościoła katolickiego i prawosławnego, Wyznawca, ojciec i doktor Kościoła.  Św. Ambroży uchodzi za patrona pszczelarzy, co wiąże się z legendą o pszczołach składających miód na jego ustach.





- Katedra Narodzin św. Marii (wł. Duomo St. Maria Nascente di Milano)
-Jest możliwe wejście na dach skąd widać przy dobrej pogodzie Alpy.
-Należy do największych kościołów na świecie długość - 157 m, szerokość - 93 m.





Również witraże należą do największych na świecie.


Do katedry wróciliśmy w niedziele na mszę świętą.
Jak to zazwyczaj bywa na głównych mszach w głównych miejscach był chór, biskupi i podniosła atmosfera...Super!




P.S Jeszcze inna technika okadzania! Robienie okrążeń :D Jeszcze nigdy nie widziałem żeby było tyle dymu z kadzidła ! :D



-Teatro alla Scala (1778r.) Najsłynniejsza scena operowa w Mediolanie i we Włoszech i jedna z najsłynniejszych na świecie. Nazwa pochodzi od nazwiska księżnej Beatrycze Reginy della Scala.  Mieści 3600 osób.












-Bazylika San Lorenzo Maggiore inaczej alle Colonne, ze względu na pozostałości kolumnady przed placem ;D






























-Santa Maria delle Grazie (Kościół Matki Bożej Łaskawej) 

W bazylice znajduje się fresk Leonarda da Vinci Ostatnia Wieczerza.

Nocą 15 sierpnia 1943 roku bomby zrzucone przez brytyjskie i amerykańskie samoloty uszkodziły kościół. Ściana zawierająca "Ostatnią wieczerzę" nie została zniszczona, gdyż była zabezpieczona workami z piaskiem.

Aby zobaczyć wieczerzę, trzeba dużo wcześniej zarezerwować wejście! Mowa to u minimum jednym miesiącu!


- Milano Centrale ( Stazione di Milano Centrale) – największy dworzec kolejowy Mediolanu, i jeden z największych w Europie. Obsługuje około 330 tys. pasażerów dziennie. Zrobił na mnie wrażenie, może dlatego, że był pierwszą konstrukcją, którą zobaczyłem od razu po wyjściu z pociągu... ;)


- Castello Sforzesco - Zamek Sforzów, XV wiek. Obok niego znajduje się także sklep sportowy Decathlon! :D Także odwiedzony ;p


 Obok zamku jest chyba najładniejszy park w Mediolanie. Było przewidziane drugie śniadanie na trawie..jednak pogoda nam nie pozwoliła i zakończyło się drugim śniadaniem ale na stojąco i w deszczu :D


-Galleria Vittorio Emanuele II





 -Kanały mediolańskie  - Naviglio Grande   (wybudowane dawno dawno temu, żeby zapewnić komunikację wodną między większymi jeziorami, rzekami aż do Morza Adriatyckiego).


Pokierowani instrukcjami koleżanki z Erasmusa z Milanu poszliśmy na jedne ze smaczniejszych lodów. Niedaleko stacji metra Cadorna.  mmm... ;)

  

 W Mediolanie z racji weekendu było rozstawionych dużo stanowisk promujących różne produkty i imprezy. W parku koło zamku odbywał się bieg, więc spróbowaliśmy tam odżywczych jogurtów, odebraliśmy czasopisma dla biegaczy, za jakiś podpis dostaliśmy "Rozciąganie" na DVD po włosku :D, wzięliśmy próbki z Avonu, dostaliśmy "portachaive", czyli breloczki do kluczy, a tuż przed stacją Cadorna zjedliśmy jogurty i zrobiliśmy sobie zdjęcie !  haahaha   W Mediolanie można się najeść !


 Zdjęcie


Jednak najlepszym motywem z całego wyjazdu był Couch Surfing. Nie tylko dlatego, że był to nasz pierwszy raz jako surferzy. Nocowaliśmy u Pana Antonio, który pracuje prawdopodobnie w jakiejś rafinerii, jako inżynier i jeździ po całym świecie! Był już w 51 państwach...i jak sam przyznał to nie koniec. Ciągle jest poza domem, czasami na tygodniami, a czasami latami. Kiedy wróciliśmy wieczorem do domu, w planach było jeszcze wspólne wyjście. Jednak na planach się skończyło, bo zaczęliśmy rozmawiać i dowiadywać się ciekawych rzeczy o podróżowaniu, o zwyczajach innych państw i jak to jest być ciągle w podróży. 










Jak Antonio przyznał nie czuje się super Włochem tylko obywatelem świata. Wszędzie mu dobrze. Czasami tak ma, że chciałby wrócić do domu, jednak jak już w nim jest to włącza się syndrom podróżnika i gdzieś by się znowu pojechało...

Krótko mówiąc, mieliśmy szczęście, że Go spotkaliśmy i że był akurat w domu :D

Wieczorem przygotował dla nas kolację:  100% włoskie spaghetti, sycylijskie wino i przystawki. A rano? włoska kawa. Wypiłem nawet i ja ;)) Czuliśmy się lepiej niż w hotelu...
 


Metro

 


W Mediolanie znajdują się trzy linie metra M1, M2, M3.

Jeden bilet można użyć przez 90 min na autobusy, tramwaje i metra.
Bilet pojedynczy 90min = 1,5E. / Bilet 24h =  4,5E / Bilet 48h = 8,25E 

Więcej info (ceny):  http://www.atm-mi.it/it/ViaggiaConNoi/Biglietti/Pagine/BigliettiUrbani.aspx


Z życia wzięte, uliczkami Milano...



Prada i Dolce&Gabbana



Aktualności


Sistema Politico Italiano


W środę miałem pierwszy egzamin ustny i pierwszy raz po włosku z Systemu Politycznego Włoch.  Zaliczyłem 25/30! :D

Jak wyglądał egzamin?
Nie było łatwo. Miałem przeczytać 3 książki i coś wspomniał czy brałem udział w jakiejś pracy... Na 3 książki po włosku potrzebowałbym roku, więc od razu powiedziałem że przeczytałem jedną. Prawie cała. (co i tak już jest moim sukcesem). Powiedział, że mam się nie martwić. ( no to super ! :D zaczyna się dobrze!).

Zaczęły się pytania... Co prawda pytał z tej jednej książki ale wypytał wszystko po kolei ze szczegółami. Po 30 min musiałem skończyły się moje notatki (nauczony cały czas miałem je w głowie) i nie miałem co dalej mówić ;p Skończyliśmy na tym wszyscy szczęśliwi. Uf...

W czasie egzaminu weszły dwie dziewczyny, jedna z nich Polka, której wcześniej nigdy nie widziałem!  Przy zmianie miejsc, porozmawialiśmy szybko po polsku. Nie przeczytała nic...hmm. Ciekawe jak się u niej skończyło.

Czy Erasmusi mają łatwiej? W jakimś stopniu na pewno. Wszystko zależy od kierunku i profesora. Są przypadki, gdzie wystarczy się przedstawić (niestety albo stety tego nie doświadczyłem), a są i przypadki, gdzie nie ma taryfy ulgowej i zdaje się na tych samych warunkach, co inni studenci.


Kursy językowe i uniwersyteckie


-W ten poniedziałek skończył mi się kurs włoskiego B2. Pod koniec czerwca (nie mogę wcześniej) planuję zdać egzamin. Niestety nie będzie kolejnego kursu C1.

-Przede mną ostatni tydzień zajęć na uniwerku. Pozostały 4 godziny angielskiego i 3h hiszpańskiego, po czym oficjalnie zacznie się Primo Apello, czyli pierwszy termin sesji.

-Cały czas chodzę na bezpłatne zajęcia dodatkowe  w szkole językowej (tak jakby oddział uniwerku). Ostatnio pierwszy raz byłem na zajęciach z hiszpańskiego! Robiliśmy poziom B2... co z tego, że byłem jedynym zagranicznym, mój poziom aktualnie to A1/A2. Głęboka woda ale mam kapok ;)  Trzeba zacząć porządnie naukę, bo egzamin z hiszpana na poziom B1 już 6 czerwca!




-Mamy szczęście! Jesteśmy ostatnim rokiem, który miał okazję uczyć się języków w starej Rotondzie Brunelleschi. Oczywiście chodzi o koszty wynajmu...




-Był już czas na spaghetti i tortellini... Obecnie głównym daniem w mojej kuchni są "cerpes"! :D Coś jak nasze naleśniki. :D










-W tą niedzielę jadę z organizacją AEGEE do Cinque Terre! Wyjazd 7:15 powrót późnym wieczorem. Zapowiada się super wyjazd! O ile pogoda dopisze...Speriamo! Miejmy nadzieje!


-Została przebita granica 8000 wyświetleń! Dziękuje bardzo, że śledzicie moje losy i ten blog tak często się otwiera! Dzięki ! :**


P.S We Florencji często pada. Ostatnio temperatura nie chce przekraczać 20 stopni. Co to w ogóle jest?! :D Chyba trzeba pomyśleć o jakimś odszkodowaniu za pogodę! :P

Pozdrowionka !!! :***



piątek, 17 maja 2013

Barcelona 8 - 14 maj 2013

 Barcelona, Girona i przygoda z F1

   

 

Spis treści: 

  • Przedmowa
  • Podziękowania
  • Czas zacząć
    • 8.05 środa 
    • 9.05 czwartek 
    • 10.05 piątek 
    • 11.05 sobota
    • 12.05 niedziela
    • 13.05 poniedziałek
    •  14.05 wtorek
  • Obserwacje
    •  niezależna Katalonia
  • Informacje praktyczne
    •  Sprawy techniczne, czyli jak i za ile się przemieszczałem
    •  Przewożenie śledzi do namiotu
    •  Metro w Barcelonie
  • Wnioski


F.Alonso, I sesja treningowa

 

 PRZEDMOWA


Cały post jest poświęcony mojej przygodzie w Barcelonie, a także Gironie oraz Montemeló. Napiszę co działo się każdego dnia, co zwiedziłem, kogo spotkałem i jakie wrażenia odniosłem. Może komuś przyda się przy planowaniu swojej podróży.  Na koniec dodałem praktyczne informacje jak się dostać na lotnisko, z lotniska, jak się poruszać po mieście i inne sprawy, które przyjdą mi na myśl ;)
 Zawsze jestem otwarty na pytania, więc w razie wątpliwości można pytać (mail jacek.traveler@gmail.com / strona bloga na fb / komentarz) ;)



To właśnie przez pytania do innych ludzi znajdowałem odpowiednią drogę, rozkłady jazdy, czy najlepsze miejsca i sposoby do zwiedzenia. Każdy ma jakieś swoje wyjątkowe doświadczenia, więc dzielmy się i korzystajmy wszyscy, bo co nam z tego pozostanie jak zachowamy to tylko dla siebie?



PODZIĘKOWANIA

  W tym miejscu chciałbym podziękować bratu i tacie za podjęcie wyzwania i przylot do Barcelony. Nagłe oderwanie od obowiązków, zmiana planów i ostatecznie spotkanie się w Hiszpanii - i to w jakich okolicznościach - domowy wyścig F.Alonso Grand Prix Formula 1! :D

Dziękuje również Lai, którą poznałem podczas Erasmusa we Florencji. Mieszka w Katalonii, kilka lat studiowała w Barcelonie i miałem tą okazję, żeby cały caluśki dzień oprowadzała mnie po tajemniczych miejsca Barcelony do których turyści się nie udają lub raczej nie wiedzą :)  Przez 8 godzin, przechodziliśmy kilometry, przejeździliśmy całe podziemia, żeby zwiedzić Barcelonę! Było warto!




Dzięki Laia! :*


CZAS ZACZĄĆ

Skąd pomysł na Barcelonę? Otóż miałem dosyć wolny czas, więc trzeba było go wykorzystać! Priorytetem były tanie loty. Jednym z miejsc była Barcelona - lot w dwie strony 32E. Dodatkowo sprawdziłem kalendarz Formuły 1 - od 9 do 12 maja będzie Grand Prix F1 Hiszpanii ! Już wcześniej był zamiar, żeby w te wakacje pojechać na jakiś wyścig, najprawdopodobniej do Włoch ale skoro jest okazja to nie można tego przegapić! Z Polski doleciała do mnie męska część rodziny i w ten sposób spotkaliśmy się na obcej ziemi dla każdego! :D A jak to wyglądało z dnia na dzień? Zobaczcie sami...





8.05 środa


Pobudka 4:00 i dojazd autobusem Teravission na lotnisko do Pisy. Ze mną 11kg walizka Lai (której nie mogła już zabrać ze sobą, więc jej pomogłem) i plecak 6,5kg. Lot trwał niecałe 1,5h. Wszędzie mnóstwo Polaków, nie da się być samemu. Już przed wylotem poznałem historie pewnej Pani, która pracowała 7 lat we Florencji, aktualnie mieszka w Viareggio i jedzie z koleżankami na wakacje...
Lądowanie w Gironie i dojazd autobusem do centrum. Na jednym z przystanków oczywiście wsiada polska para.

Na początku był plan, żeby zwiedzić Gironę, jednak dwa bagaże, niezbyt dobra pogoda i plakat o mającym się odbyć za 5 dni Festiwalu Kwiatów pokierował mnie na stację kolejową w poszukiwaniu  Renfee do Barcelony.

Chciałem kupić bilet z maszyny. Można płacić tylko kartą. Super! Spróbowałem kupić bilet w języku katalońskim, o dziwo nie było dużych problemów z językiem ale z kupieniem biletu już tak. Maszyna nie przyjmowała żadnej karty. Godzina odjazdu co raz bliżej, a nie chciałoby mi się czekać kolejnej godziny na następną dowózkę. Próbuję do drugiej maszyny. Nieczynna! Biegnę do kasy! Niepotrzebnie..Czy będę pięć sekund szybciej, czy minutę wolniej i tak będę ostatnim w kilometrowej kolejce...Widać, nie jestem sam komu maszyny zrobiły psikusa.
Trudno. Poczekam na następny pociąg. Poczytam sobie dłużej rozmówki polsko-hiszpańskie. Zdążyłem o tym pomyśleć i nagle podszedł do mnie starszy Pan. Zaczął pokazywać mi jakiś bilet i mówić po hiszpańsku...przynajmniej tyle zrozumiałem ;p

 P - ja bilet Barcelona (machają mi przed oczami)
ja - tak ja iść Barcelona też (patrząc na bilet) ale mogę kupić za 8E nie za 12,5 jak masz Pan.
P -  ja nie chcę, a to dobry bilet. Niech Pan weźmie.
ja - (sprawdzając daty i kierunki jazdy) niee wie...
P - kupiłem za dużo jeden więcej i nie chce. Pan weźmie
ja - oo dziękuje bardzo! to ile Pan chce za ten bi..
P - nic nic. Proszę wziąć!
ja - dziękuję bardzo! Dobrego dnia!

W ten sposób nie stałem w długiej kolejce, zdążyłem na pociąg do Barcelony, nie zapłaciłem za bilet i nie musiałem się produkować przed kasą! Dobrze, że miałem ze sobą polską czekoladę! To tylko tyle, co mogłem zrobić i co starszy Pan chciał ode mnie wziąć. Czyżby znowu przypadek?

Jednak droga do Barcelony jeszcze nie skończona. Szukałem peronu. Zapytałem się jednej Pani pełnym zdanie po hiszpańsku: " Do Barcelona tutaj tak?" . Tak. Mieliśmy kilka minut + opóźnienie. Siedzieliśmy spokojnie na ławce. Oczekiwanie zakończyło się tym, że sprintem biegliśmy na inny peron :D


Teraz kolejna sprawa..We Włoszech przed wejściem do pociągu trzeba skasować bilet. A tu? Nic nie widzę, więc wsiadam i zapytam się w pociągu. Znalazłem odpowiednie miejsce. Pociąg był cały zapchany, więc raczej wypełniłem wolną lukę. Zobaczyłem ładnie ubranego Pana, w miarę ogarniającego sytuację. Jeszcze pełniejszym zdaniem zapytałem się czy trzeba kasować bilet: "            ". (trzymając bilet w dłoni i ruszając ręką w przód i w tył). Odpowiedział mi " nie". okej to jedziemy :D

Podczas drogi bawiłem się z malutką hiszpanką, co stację wsiadali muzycy. Spotkałem się już z  kontrabasem, trąbką, skrzypcami, harmonią i fletami peruwiańskimi. Nadeszła kontrola biletów! Ja nawet nie musiałem pokazywać... Spytacie dlaczego? Bo Pan którego na początku pytałem był kontrolerem! :D

Dalej wszystko poszło gładziutko! Spotkałem Laię na dworcu, zostawiliśmy bagaże w przechowywalni i zaczęliśmy zwiedzanie!



 Laia pokazała mi całe miasto. Przeszliśmy nawet przez niebezpieczną dzielnicą, która o dziwno znajduje się w samym centrum starego miasta. Wiedzieliście, że nikt nie chce mieszkać w centrum i mieszkania są tam najtańsze? A to dlatego, że w ciągu nocy jest tam bardzo głośno (nocny tryb życia, bary itd) oraz stan mieszkań nie jest zbyt dobry. Dlatego dzielnice te zamieszkują ubodzy imigranci. (nie mam stamtąd zdjęć, bo chciałem mieć jeszcze aparat przez pozostałe dni;p)



Zazwyczaj w Barcelonie jest słońce. Zazwyczaj tylko nie wtedy jak ja jestem. Kilka razy pojawiły się nawet krople,a w kolejnych dniach deszcze :D
Podobnie z cenami wejść do muzeów...Za czasów jak był Przemek (chłopak Lai), czyli 3 miesiące wczesniej wszystko było 5-6E tańsze lub wejścia były za darmo, a teraz? ups :D



Dom Battlo  (każda budowla ma wiele ciekawych rzeczy, przypowieści i ciekawostek, jednak tym razem skupie się na ich obrazowym przedstawieniu, bo czas czas czas ! :D )
 


Dom Milà (La Pedrera)



Przechodzimy o 100 lat do przodu... Biurowiec prywatnej firmy gazowej, z której każdy korzysta. Jak widać nieźle sobie radzą ;)




Park Cytadela ( Parc de la Ciutadella)


superowo ! i do wszystkich parków są darmowe wejścia!


Strasznie dziwne uczucie, zwiedzać Hiszpanię z przewodnikiem po włosku :D 8h ciągłego chodzenia! Cała Barcelona zwiedzona w jedno długieee popołudnie.

Łuk Triumfalny




Zbliżał się czas pierwszego posiłku. Właściwie to już ten dawno czas minął i trzeba było zjeść coś natychmiastowo :D Poszliśmy do 100% Barcelońskiego baru, gdzie w podziemiach produkują piwo Moritz!


Menu: Braves d'aqui / Croqueta pernil / Truita patates / Minifrankfurt  :D


przepiękny od zewnątrz i od środki Pałac Muzyki Katalońskiej





plaża, plaża, plaża :D



Plac Catalunya i widoczne centrum handlowe, które zostało przekształcone z amfiteatru. Mozna wejść na góre i podziwiać wewnętrzną panoramę miasta! :D




byliśmy w typowych sklepach z tutejszymi wyrobami, w barach o których wiedzą tylko mieszkańcy i wiele wiele innych, których nie sposób jest pokazać ale wewnątrz zostaną na zawsze...Laia pojechała, a ja czekałem na gości z Polski... :)



9.05 czwartek

 

  Właściwie nie wiadomo, kiedy rozpoczął się kolejny dzień. Przed północą na Placu Catalunya spotkaliśmy się w trójkę. W porównaniu do mnie nie mieli dużo czasu, więc trzeba było rozpocząć zwiedzanie. Po kilkugodzinnym kursie u Lai zamieniłem się w nocnego przewodnika.



 Po 21h na nogach przyszedł kryzys...Plecak robił się co raz cięższy, więc trzeba było zakończyć zwiedzanie i iść spać. IŚĆ! :D 



Spaliśmy parę godzinek na plaży. :D    (znaleźlismy wgłębienie, co by bardziej schować się przed miastem. Z ulicy nie było nas widać. Na plaży nie było super ciepło. Noc i wilgoć zrobiły swoje ale nie można narzekać, żeby było zimno. Wystarczył śpiwór.)



Za to wschód słońca...




Wczesna pobudka i dalsze zwiedzanie! :D Kolejna doba, będzie w hostelu. Dlaczego nie na campingu? Każdy camping jest oddalony od centrum i w dodatku najtańszy z nich jest dwa razy droższy od hostelu. Chcąc czy nie chcąc będziemy spać jak szlachta. 


Tego dnia na torze odbywały się pierwsze wydarzenia. 16:00 - 19:00 Pit Lane Walk. Można było wejść na tor, na główne trybuny, zwiedzać boksy, patrzeć jak ekipy szykują bolidy do jutrzejszych treningów, robią pokazy 2,5 sekundowych Pit Stopów, a także zdobyć autograf niektórych kierowców ;)

Wjazd do Pit Lane



Lewis Hamilton, Mercedes. Na niego też trochę gwizdali ale tłumili ich liczni kibice z Anglii.

Safety Car

 
kibicujemy, kibicujmy :D


Pokaz PIT Stopu


Red Bull Racing Team - Mark Webber
podium !

10.05 piątek

 

  Piątek zaczął się dosyć szybko. Ogólnie w wakacje w Katalonii wstawało się najpóźniej o 8.
 Tor Catalunya znajduje się w Barcelonie. Dokładniej w małym miasteczku Montmeló. Jeszcze dokładniej to za tym małym miasteczkiem ;p

Musieliśmy dojechać do Montmeló na 10:00. O tej godzinie rozpoczynał się pierwszy trening F1. Następnie były treningi GP2, GP3, Porsche Mobil1 Supercup,  drugi trening F1 i kwalifikacje GP2! Wszystko kończyło się o 18:35.

F. Massa


F.Massa, trening zmiana kół





  
F.Alonso, wyjazd z boksu , II trening








po udanym II treningu

Tego dnia byliśmy dobrze zapatrzeni i nie było potrzeby iść do miasta po jedzenie. Znaleźliśmy wyśmienitą miejscówkę do spania. 70 metrów od wejścia na tor! :D Obok nas spał Hiszpan oraz Francuzi ( część z nich pod gołym niebem w samym śpiworze :D).


11.05 sobota

 

  Cały weekend był odpoczynkiem od Barcelony i przebiegał pod hasłem wyścigu F1. Punkt kulminacyjny - niedzielny wyścig- co raz bliżej. Napięcie rośnie z dnia na dzień. W tym dniu wyścigi zaczynały się o 8:30. Na początku ćwiczenia w Pit Stopie, później trening F1 oraz kwalifikacje GP3, Porsche Supercup, Formuły 1 oraz pierwsze wyścigi GP2 i GP3 ! :D Wszystko kończyło się o 18:00.



W Porsche Super Cup świetnie spisał się Kuba Giermaziak, który zajął 2 pozycję przed jutrzejszym wyścigiem! Natomiast w F1 Alonso 5, lekki niedosyt wśród Hiszpanów, a Massa 9... no cóż jutro będzie walka!




Zapasy się skończyły, szczególnie wody.  Udaliśmy się na wieczorny spacer do miasteczka, które było zapełnione :D Wieczorem rozbiliśmy się w tym samym miejscu. Wszystko przebiegało spokojnie i pod kontrolą ;)


12.05 niedziela

 

  Niedziela najważniejszy dzień weekendu! Tor był otwarty już od 7, więc pobudka chwilę po 6. Pakowanie namiotu i idziemy! Z Polską flagą na bambusie, z flagą Ferrari na plecaku ustawiliśmy się w kolejce :D



Dzisiejszy plan: same wyścigi! Zaczynamy od 9:25 - wyścig GP3, GP2, Porsche Mobil 1 Super Cup - startowało 3 polaków! Giermaziak jadący w polskim zespole Verva Racing Team na przedostatnim okrążeniu stracił dwie pozycje zajmując ostatecznie pechowe 4 miejsce ;/




Przy takiej pogodzie wszystko bym założył na głowę! :D




O 12:30 odbyła się parada kierowców! Oczywiście głównym bohaterem był Fernando Alonso! To dla niego przychodzili wszyscy kibice. Za każdym okrążeniem, kiedy przejeżdżał swoim bolidem ludzie wstawali, machali flagami, krzyczeli! Każdy miał coś z Ferrari lub samym Alonso ! Czapki, koszulki, breloczki flagi, wszędzie było czerwono. Mi to pasowało, kibicujemy tak samo! :D Kiedy pojawiał się S. Vettel wszyscy gwizdali :D! a kibice Red Bulla chowali się pod swoimi czepeczkami z bykiem ;pp




Podczas parady, akurat przed nami zatrzymał się samochód Alonso, był wywiad i...sam Fernando wyskoczył z auta i pobiegł do kibiców przybijając im piątki i rzucając swoją czapkę! :D




 Zaczął się wyścig! Z początku podekscytowani ludzi wstawali, jednak z czasem wszyscy kibicowaliśmy na siedząco!  Pod tym względem było lepiej niż na Hungaroring na Węgrzech.




Świetny start Alonso, który jak zawsze ale jak nikt inny atakuje os samego początku i ma najlepsze początki. Dodatkowo utrzymuje świetne tempo podczas całego wyścigu. Cały czas na trybunach była wrzawa, szczególnie jak został wyprzedzony Vettel! :D

ALONSO 1 !!!!!! Możecie sobie wyobrazić, co się działo na trybunach kiedy wygrał! W końcu startował z 5 pola!

Okrążenie zjadowe, wiwatujące F.Alonso


nasza hiszpańska radość :D

Cały ten weekend był cudowny. Byliśmy w centrum świata F1, atmosfera hiszpańskich kibiców nie tylko na torze ale i poza :D i jeszcze dwa Ferrari na podium i na najwyższym Alonso! Fernando Alonso! :D

W ciągu tych dni słońce grzało bez przerwy. Może grzało, to za mało powiedziane. Ono paliło! Mieliśmy  "Sun Ozon" ale tylko 20-30. Ostatnie dni przykrywaliśmy się czym mogliśmy :D Niestety moich nóg już nie dało się uratować, szczególnie spalonych  stóp :p

Na tą noc wróciliśmy do hostelu.


13.05 poniedziałek

 

Rodzinka miała wylot około 13, więc musieliśmy wstać  o 6:30 żeby coś jeszcze pozwiedzać! 

Park Guell   Szybka charakterystyka: spokój (może dlatego że byliśmy tam sami o 8 rano w poniedziałek xD), kaktusy, piękna architektura i widok na miasto.







Najdłuższa ławka świata - 152 m. Wykonana z potłuczonych płytek ceramicznych...








...dodatkowo trzeba dodć  Dom Gaudiego, prace Gaudiego, architektura Gaudiego i wszystko z nim związane. Jeżeli to zobaczymy, będziemy mieli cały obraz pięknej Barcelony!


Akurat podczas naszego pobytu gościła w Barcelonie International Motor Show 2013. Normalnie kosztowałaby 12E ale ze względu, że mieliśmy bilety z F1 mogliśmy wejść za darmo. Szybciutko ale skorzystaliśmy! :D




Rzeczywiście do oglądania było bardzo dużo. Rozstawiały się takie marki jak: Ferrari, Aston Martin, Audi, BMW, Seat itd...



Tym razem zdobyłem miejsce w Mercedesie ! :D niestety nieużywany i wydawało się jak atrapa, która nie wiadomo co pod klapą ma.



Można było się przejechać Ferrari, Lamborghini albo Porsche! Z pewnością bym to zrobił! Bym, bo niestety nie miałem ze sobą prawa jazdy ;/  Chociaż jak później patrzyłem na trasy, wszystkie prowadzone były przez miasto, więc nie wiem czy do końca bym był usatysfakcjonowany (uff) jadąc 60km/h Ferrari...
















A teraz coś dla bojących się jeździć motorem! :D To jak próbujemy zdawać prawko? :D




Skoro Renault to i F1. Nie mogli przegapić takiej okazji żeby nie pochwalić się w ilu aktualnych bolidach jest ich silnik!


a tak wygląda serce formuły...




Ich czas dobiegł końca.  Pojechałem i ja na lotnisko, zobaczyć jak to wszystko wygląda i w razie czego zabrać śledzie, jakby nie przeszły na kontroli. W sumie mieliśmy dwie paczki śledzi do namiotu. Mimo to nie użyliśmy anie jednego, bo ziemia na parkingu była zbyt twarda i kamienista :P Śledzie w tą stronę nie przeszły, więc musiałem je przechwycić i próbować dzień później w Gironie. Tam mi się udało ;)

Pozostało mi ponad połowa dnia. Nie ma na co czekać. Czas zacząć zwiedzać wyższe sfery! 

Narodowe Muzeum Sztuki Katalońskiej. Za nim znajduje się strefa olimpijksa, ze stadionem i różnymi innymi obiektami sportowymi, na których w 1992r odbyły się pierwszy raz w Hiszpanii Letnie Igrzyska Olimpijskie.






Stadion był w trakcje przygotowań do kolejnych pokazów. Skoki na motorach i rowerach ;)




Wejście na basen. Niezła okolica...




Cały czas zmierzałem do Zamku na górze Montjuïc (173 m n.p.m., po polsku: Żydowskie Wzgórze).






Widok na wieżę AGBAR. Jest to biurowiec liczący 144m. Najładniej prezentuje się nocą, kiedy jest podświetlony na niebiesko-czerwono ;)







..a to już widok bardziej na prawo. Z pewnością najdroższy hotel w Barcelonie...



miasto portowe...





Na zamek można dostać się na pieszo, przechodząc przez liczne parki.


 Można dostać się również kolejką linową. (dla studenta mało opłacalna. Jeden etap kosztuje ponad 7E.).



Można również dostać się w dwie strony miejskim autobusem nr 150, który rusza z P.Espanya.



Kolejnym puntem w moim planie było wzgórze Tibidabi! W ten sposób znajdę się po drugiej stronie miasta, na innej, jeszcze wyższej górze liczącej 512m.n.p.m.

Jak tam dotrzeć ekonomicznie? Otóż jest sposób aby zużyć tylko jeden bilet. Trzeba pokonać calutkie miasto. Musimy wziąć pociąg ze stacji: pl.Cataluna lub Diagonal, każdy z wyjątkiem linii "L7 Tibidao" (jest to pociag dla turystów, po nim czeka na nas płatna kolejka) oraz "L6 Reina Elisenda". Wysiadamy na stacji "Peu del Funicular" i wsiadamy do kolejki (jak na Gubałówkę) Funnicular de Vallvidrera, która wwozi nas kilkaset metrów w górę. (często uczęszczana przez dzieci, dla których to jest najwygodniejsza droga do szkoły. Chociaż jak ja byłem, to drzwi przycięły małemu chłopcu głowę i rękę, także uważajmy, bo skończy się na płaczu ;). Następnie wysiadamy w spokojnej części, skąd możemy podziwiać wille i panorame na Barcelonę ale to nie koniec! Kolejnym etapem jest podróż minibusem, linia 111. Jeździ co 30 min i zabiera nas pod sam kościół Najświętszego Serca. Cała trasa zabiera nam jeden bilet z katy T10. Nie działo to w przypadku zakupu biletu jednorazowego "Billete sencillo".


środkowy etap - kolejka


   Zjazd w dół kolejką z Tibidao. 



Szczyt Tibidao

Kościół Najświętszego Serca koniecznie trzeba zobaczyć. Ma długą historię, był budowany etapami, jest związany ze świętym Janem Bosco. Oto krótka historia miejsca...

 W 1886 roku św. Jan Bosco przybył do Barcelony z zamiarem otworzenia tutaj jednej ze swoich szkół. Podczas drogi miał sen prorocki. Pytał się w nim, gdzie powinno powstać kolejne dzieło. Usłyszał odpowiedź: „tibi dabo, tibi dabo”, co oznacza: „tobie dam, tobie dam’. Ostatniego dnia pobytu w Barcelonie dwunastu możnych tego miasta wręczyło św. Janowi Bosco dokument fundacyjny nadania własności terenu Góry Tibidabo. Życzeniem ofiarodawców dzieło to miało być ekspiacją za grzechy miasta. Tak wiec św. Jan Bosko na szczycie tej właśnie góry ufundował kościół jako wotum ekspiacyjne Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Kościół jest zwieńczony wielką figurą Chrystusa, który patrzy w kierunku miasta. Nazwa Tibidabo pochodzi od rozległego widoku z tej góry i nawiązuje do biblijnej sceny kuszenia Jezusa na pustyni, gdy szatan zaprowadził go do miejsca położonego wysoko i ofiarował wszystko, co mógł dostrzec, żądając w zamian „tylko” pokłonu. Chrystus zdecydowanie odmówił.  (http://www.odoceanudooceanu.pl/node/494)

wotum ekspiacyjne - wynagrodzenie za grzechy



Kiedy przyjechałem na wzgórze i wszedłem do kościoła obok mnie pojawiła się jakaś para. Zaczęli mówić po włosku i po chwili podszedł do nich ksiądz. Cały czas staliśmy obok siebie. Ksiądz zaczął opowiadać nam o dziejach kościoła, co jest gdzie i dlaczego. W ten sposób lepiej mogłem poczuć magię tego miejsca. Tutaj też w bocznej kaplicy, w której wystawiony jest 24h  Najświętszy Sakrament modliłem się za Was. Razem z zakonnikami w języku katalońskim. Do części modlitw i pieśni dostałem książeczki, także nawet dało się zrozumieć.




Jak widać cały kościół ma wysokość ponad 70 metrów. Zbudowany jest z dwóch części. Można się dostać na górę wykupując bilet na windę ( windę do nieba ;) za 2E. Innej możliwości nie ma. Wysiadamy na wysokości 538m. i później wspinamy się po wąskich schodach na górę pod samego Jezusa.

W windzie trafiłem na kolejnych ludzi. Tym razem był hiszpański przewodnik z angielską parą, której wszystko tłumaczył.  Chcąc, czy nie wysłuchałem wszystkiego :)




Na górze była masakra! :D Raczej nie mam lęku wysokości, bo bym tam nie wszedł ale zawahania były. Byliśmy sami, był wiatr, i mało powierzchni pod stopami. Za to nad nami stał Jezus, więc nic złego nie mogło się stać. Jednak najgorszy nie był sam szczyt (najgorszy... było cudownie!) tylko wspinaczka od windy do początku krętych schodów. Był to etap, kiedy wchodziło się schodami zewnętrznymi po małych wieżyczkach! :D (wys. na mapce: 538-557m.n.p.m). Kiedyś pokażę Wam filmik z samej góry...a na razie, z piętra niżej :D








Na tym etapie kończyły się windy ;) Nie wiem czy dużo ludzi chodziło wyżej, bo byłem sam :p



W ten sposób zakończyłem wielogodzinny dzień przechodzony ze śledziami w siateczce:D.

Sagrada Familia  O tej bazylice można napisać książkę...
 

Bazylika Świętej Rodziny, obok hostelu



Ostatnią noc też spędziłem w tym samym hostelu. Mówiłem już że było pełno Polaków...tak więc w pokoju miałem polskie towarzystwo, a rano w kuchni całą Polską rodzinę :D

14.05 wtorek

 

Ostatni dzień. Do zakończenia zwiedzania najważniejszych punktów w mieście brakowało mi Stadionu FC Barcelony!  Zapakowałem się i z cały ekwipunkiem wyruszyłem na miasto. Tego dnia miałem w planach również zwiedzanie Girony i tamtejszego Festiwalu Kwiatów.


 ale za nim tam dotarłem koniecznie musiałem obejrzeć nawet z zewnątrz Camp Nou! - 99.354 tysięczny stadion FC Barcelony!








 Jak widać szału z zewnątrz nie robi ;pp


 Wejście kosztowało 23E. Zwiedziłem sklep, w którym akurat była wycieczka z Polski.. ;p

Blisko stadionu znajduje się Zona Universitaria oraz Pałac Królewski Pedralbes, do którego prowadzi piękny park.








Girona

Pogoda jak na mnie przystało. Wracałem przypalony od stóp, także deszcz i zachmurzenie wskazane :D



Zrobiłem małą rundkę po mieście. Jeżeli ktoś ma dobrą orientację w terenie, to nie musi nawet zachodzić po mapkę do informacji turystycznej. Wystarczy wejść na mury w starej części i cały plan miasta wyłoni się jak na dłoni ;)








 








FLORENCJA o zachodzie

 I jak tam podobieństwo dwóch miasteczek? :)


GIRONA w południe

Jak już wcześniej wspomniałem odbywał się tutaj festiwal kwiatów. Niekonwencjonalne pomysły, czasami mało związane z kwiatami ale generalnie podobało mi się ;) Ożywia miasto i jak najbardziej przyciąga turystów ;)








OBSERWACJE

  

 Każdy ma jakieś swoje spostrzeżenia po wizycie w jakimś innym miejscu. Niektóre rzeczy mogą nam się wydawać, niektóre może tylko wyolbrzymiamy, niektóre tylko dla nas wydają się dziwne i zaskakujące. Oto, co mi rzuciło się w oczy... ;)


 Niezależna Katalonia

 Od razu po przyjeździe da się zauważyć ruchy separatystyczne tego regionu. Przy wjeździe  do Girony zaatakowały mnie flagi Katalonii. Na wielu balkonach, oknach, rogach budynków widoczne były żółto czerwone flagi - Katalonii oraz takie same tylko z niebieskim trójkątem i białą gwiazdą - symbol niepodległej Katalonii! 

Z resztą, zobaczcie sami...


zdjęcia...

Ruchy niepodległościowe widać nie tylko w postaci flag ale również w języku. Większość gazet w sklepach jest wydawana po katalońsku. Ludzie też używają tego języka. Komunikaty w metrze, pociągach, czy napisy informujące  podawane są najpierw po katalońsku, a następnie po hiszpańsku. Wielkiej różnicy nie ma, jedna nie są takie same i muszą być napisane dwie wersje.

Po angielsku jest ciężko się dogadać. Szczególnie ze starszymi ludźmi (nie studenci). W kasach może i rozumieją ale odpowiadają w cataló lub espanyol. 

Dzieci w szkoła uczą się katalońskiego i hiszpańskiego. Jednak wszystkie zajęcia ( matematyka, historia itd) są prowadzone właśnie w języku regionalnym ;)

W mieście


Messich była bardzoo dużo... co chwile był jakiś (!) i ogólnie bardzo dużo zawodników z FC BCN ganiało po mieście, tylko po twarzach nie mogłem ich rozpoznać...aaale koszulki się zgadzały !  :D









We Florencji wszystkie taksówki są białe, a w Barcelonie? Ohyda ! :D Wszystkie jakby były stukane! :D



Tylko dlatego, żeby się wyróżniać. Kiedyś  wystarczyło, że były same czarne. Większość samochodów była biała, ze względu na wieczne słońce. Aktualnie nie przykłada się już takiej wagi do kolorów, więc pojawiło się dużo czarnych samochodów. Taxi poszło krok dalej...w sumie.

identyczna jak włoska Tabbacheria






Skoro porównujemy do Florencji to jak wygląda z cenami? 
Ceny są porównywalny do tych we Włoszech, jednak porównując do Florencji, to w Barcelonie jest taniej. 


Już pierwszej nocy dało się zauważyć, że Hiszpania żyje wieczoram. O godz 22 spotykali się młodzi by trenować, grać w kosza na specjalnych boiskach, biegać ,czy jeździć na rolkach. Nigdy nie zostanie się samemy na ulicy. Nawet jak szliśmy spać na plażę, spotykaliśmy o 2, 3 w nocy biegających ludzi. ha!?

Miasto wypełnione jest młodymi, aktywnymi osobnikami :D pełno jest zajętych boisk i 'deskorolkarzy' :P




Nigdzie wcześniej nie spotkałem się z taką blokadą na skuter. ;) Ciekawe rozwiązanie, tym bardziej że nie jest skomplikowane, a sama blokada nie zajmuje dużo miejsca. Chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wciągnąć skuter na lawetę...




W Barcelonie bardzo popularny jest Bicing, czyli miejskie wypożyczalnie rowerów. Wiele, wiele ludzi korzysta z tego środku transportu. Wygodne i szybkie przemieszczanie, wiele punktów na mieście i w dodatku tanie. W ostatnich latach kosztowało 20E na rok. Niestety, mogą z tego korzystać tylko mieszkańcy Barcelony.



INFORMACJE PRAKTYCZNE


Sprawy techniczne, czyli jak i za ile się przemieszczałem:


=Pisa - lotnisko Girona (Barcelona) / lotnisko Girona (Barcelona) - Pisa - lot Ryanairem, 32E w dwie strony.



Barcelona to GironaZ lotniska Girona możemy dostać się do Barcelony (odległość 100km) autobusem z lotniska (16E w jedną stronę lub 25E w dwie)  lub jadąc do Girony Centrum, a następnie pociągiem.


. Ja wybrałem ten drugi sposób, bo chciaem zwiedzić jedno miasteczko więcej. Warto ;)

= Lotnisko Girona - Centrum Girona  - Aerobus, odjazd o każdej pełnej godzinie za 2,75E; czas dojazdu 30min; bilet można kupić u kierowcy (jeżeli ktoś chce rozkład jazdy pisać, bo mam foto ;)

 
= Girona Centrum - Barcelona / Barcelona - Girona Centrum -  pociągiem (cena: 7,85E lub 10,50E) http://www.renfe.com/EN/viajeros/.  Warto kupić bilet bo za każdym razem trafiałem na kontrolę. Da się odczuć różnicę w droższym pociągu. Luksusowo, pospiesznie i nie siedzi się na podłodze, jak to miałem w przypadku tańszej wersji. (chociaż nie sądze, żeby zawsze były tak przepełnione pociągi, może akurat przypadek).
Jadąc z Barcelony należy szukać pociągu z kierunkiem na Figueres. Stacja przed to Girona ;)






Ryaniar lata także do bliższego lotniska Barcelona El Prat (Terminal II).

Barcelona El prat - Barcelona Centrum - możemy wziąć autobus, który zatrzymuje się w centrum na pl. Catalunya (6E) lub dojechać pociągiem Rodalies, (cena: da się pojechać na biletach do metra, czyli już nawet od 1E lub kupić bilet "dla turystów" wtedy wyda się wiecej około 4E ale pewien nie jestem). Pociąg jedzie pół godzinki. Stacja jest bardzo blisko Terminalu T2, wygodne połączenie przez specjalny korytarz.
http://www.renfe.com/EN/viajeros/cercanias/barcelona/



Przewożenie śledzi do namiotu



Mieliśmy ze sobą namiot 3-osobowy. Poniżej podsumowanie, jak wygląda sprawa ze śledziami na lotniskach:

PISA: 1) śledzie dokładnie sprawdzane, ostatecznie przepuszczone
           2) jadąc bez śledzi, zapytałem czy by przeszły: dostałem negatywną odpowiedź
CAGLIARI:  - śledzie przeszły bez mniejszych problemów
WARSZAWA Chopina: - śledzie przeszły bez problemów
BARCELONA El Prat: -  śledzie NIE przeszły
GIRONA Barcelona: - śledzie przeszły bez problemów ( a miałem aż dwa worki około 40śledzi xD, bo wziąłem te, które nie przeszły w El Prat)

 Wychodzi na to, że wszystko zależy od osoby kontrolującej i od szczęścia.


Metro w Barcelonie


Bardzo dobrze rozwinięte, średnio jeżdżą co 2-3 minutki. Czasami ciężko połapać się w odczytywaniu tabliczek w podziemiach ale pomału do wszystkiego się dojdzie. 

Bilety po skasowaniu są ważne 1h15min. Możemy ich używać przez ten czas w metrze (np. L1,L2...), autobusach, tramwajach (T1-T6), pociągach podmiejskich Rodalies (R1-R8) oraz metro-pociągiem Ferrocarrils FGC (L6-L8, S1,S5...). 

Tramwaje w Barcelonie


UWAGA: mimo, że nasz bilet jest ważny 75min, to za każdym razem trzeba go kasować! Nie pobierze nam przejazdu ale będziemy mieli ważny bilet. 

Ceny: -bilet jednorazowy : 2E
 - bilet na 10 przejazdów: 9.,80E
-są też dostępne inne, kilkudniowe ale już się na nich nie skupiałem. 

Jeżeli chcecie różne rozpiski godzinowe czy to do transportu poza Barceloną, czy w Barcelonie to takowe posiadam ;)

Hostel

 Do znalezienie hostelu używaliśmy stronki:  http://www.hostelsclub.com/
 Za każdą rezerwację pobierane jest 2E. Można korzystać również z:
http://pl.hostelbookers.com/    lub  http://www.hostelworld.com/  lub znaleźć inne, z pewnością jest sporo.


W Barcelonie spaliśmy w hostelu "Ole!" http://www.hostelsclub.com/hostel-it-26029.html

Ogólnie hostel spoko i jak za tą cenę to polecam. Zapłaciliśmy za noc po 8E Blisko od Sagrada Familia dosłownie z minutkę na pieszo. Podobnie jest z odległością do supermarketu  i metra.  . Jest wspólna kuchnia z mikrofalą, lodówką, naczyniami. Pokoje od 4 do 10 osobowych. Każde piętro ma swoją sporą łazienkę. (Nie patrzcie na sufit! :P)  Łóżka piętrowe, recepcja 24h. Pracownicy się zmieniają. Tylko jedna z nich była niemiła i szpanowała swoim angielskim, tak, że nie można było jej zrozumieć ale na koniec się trochę przejechała. (wyszło tak, że mogłem zabrać sobie do domu klucz lub wziąć dodatkowe 10E ;).  Oczywiście nic z tego nie wziąłem ale może coś sobie przemyśli. 

WNIOSKI

  Barcelonie przeszedłem i przejechałem całą wzdłuż i wszerz, w górę i w dół. Użyłem prawie wszystkich możliwych środków komunikacji: metra, autobusów, tramwajów, kolejki, pociągów, pociągów podmiejskich. (pozostał jeszcze rower i kolejka linowa, która była za 7E jeden odcinek).

Miasto bardzo ciekawe, są zabytki, góry, morze, klimat. Nie chcę jeszcze nic mówić, krakać itd ale chyba tu wrócę...może jak się uda to na troszkę dłużej niż tydzień ;) - tym bardziej że zostały mi bilety do metra! :D

W tym poście troszeczkę się pobawiłem. Może nie samą treścią ale konstrukcją, w formie książki. Jak fajnie mieć wolność, z której można korzystać kiedy tyko się chce. Wszystko zależy ode mnie. Jakiego słowa użyję, co będę chciał przekazać, a co zachować tylko dla siebie^^. Mogę się bawić jak w kotka i myszkę, z jednej strony dając do zrozumienia, a z drugiej wprowadzać wątpliwości i zakłopotania czytelników. Oczywiście tego nie robię ale wolność mi to umożliwia. Wolność w pisaniu. Wolność tego co wychodzi ode mnie i miejmy nadzieje, kiedyś ta wolność wyleje się w postaci ciekawej książki! :)


KONIEC




P.S

-jutro wyruszam na podbój Mediolanu. Będzie to moja pierwsza wizyta w tym mieście. Nocowanie przez Couchsurfing ;)

-tutejsza organizacja zajmująca się zagranicznymi studentami organizuje 26.05 jednodniową  wycieczkę do Pięciu Ziem Ligurii, lepiej brzmi Cinque Terre! Jedno z miejsc które trzeba zobaczyć! Jak się uda zapisać znajdę ten jeden dzień i wyruszę na przejażdżkę! :)

-jedna z mich nauczycielek włoskiego zaproponowała mi udział w spektaklu, niestety będzie dopiero 21 lipca, więc musiałem odmówić ;/


Serdecznie pozdrawiam ! :**