"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

piątek, 20 września 2013

Nastał i ten czas: Erasmus 2012/2013 - mission completed!

 

Koniec września...minął dokładnie rok od mojego przyjazdu do Florencji. W ten sposób koło się zamyka. Roczny pobyt za granicą to już przeszłość i z czystym kontem mogę zacząć nowy rok akademicki w Gdańsku. Ale za nim nastanie 1 października powróćmy do tego, co się tam wydarzyło w wielkim skrócie.

Czas na podsumowanie!! :D


Stereotypowy Erasmus


Niestety stereotypowy Erasmus często zgadza się z rzeczywistym. Są studenci, którzy żyją chwilą i z wymiany wyniosą nocne wspomnienia, z niezapomnianej imprezy i okoliczności następnego dnia. Są też studenci, którzy wyniosą cenne doświadczenie, języki oraz nowe umiejętności.
Kto będzie wygranym? Kto lepiej wykorzysta tą szansę? Imprezowicz powie, że ten pierwszy, ja powiem, że ten drugi.


Tak jak myślałem, z wymianą jest tak samo: co kraj to obyczaj. Generalnie Erasmus w każdym państwie ma te same Europejskie zadanie i działa na tych samych warunkach, jednak w rzeczywistości jest inaczej :)
Życie Erasmusa (stereotypowo: Impreza Impreza i gdzieś tam Nauka, większość stereotypów się sprawdza)  jest inne: różnią się napotkane sytuacje, otaczające środowisko i sposób w jaki student osobiście podchodzi do szansy jaką jest wyjazd.

Nauka zazwyczaj łatwa, jednak wszystko zależy od profesora, a jeszcze więcej od podejścia studenta. Można zdać przedmiot w innym języku, można uczęszczać i nie uczęszczać na zajęcia. Jednak jeżeli ktoś ma priorytety, którym są chociażby nauka języka, każdy z osobna wykład jest ciężką pracą i wspaniała okazją na obycie się z językiem, wzbogaceniem swojego słownictwa i nauką zwrotów i pojęć z danego obszaru życia ;)

Chwile, które się pamięta...


Momenty, które dawały najwięcej radości, które wynikały z ich prostoty i wewnętrznego bogactwa. Oto momenty, do których będzie chciało się wracać…i to nie jeden raz :
-...zdarzało się, że spotykałem po kilu miesiącach ludzi, z którymi miałem pierwsze kursy włoskiego...Uczucie takie jakbyśmy się nie widzieli latami i zdziwienie że Florencja ich wciągnęła na tak długo. Czasami w biegu wymiana uśmiechu i przypomnienie miłych wspomnień...
- niesamowity klimat: wracając wieczorami z uczelni, szczególnie po ciężkim dniu… jadę na rowerze, czuję cieplutki, lekki wiaterek, dookoła stare zabudowania, gigantyczna katedra w centrum, wąskie uliczki, mijanie tysięcy turystów i ta beztroska jazda na rowerze zamieniająca się w niesamowity relaks z poczuciem szczęścia…

-...mówienie sobie "ciao!" na uczelni i w mieście! W Polsce przeważnie mówi się "Ciao" dla zabawy, z przyjemności. Tam to był obowiązek, którego nie można było ominąć mówiąc "cześć" :) Świat bajki zmieszał się ze światem rzeczywistym ;)
I co najważniejsze to zazwyczaj inni studenci mnie zaczepiali, bo ja jakoś rzadko widzę ludzi ;p heh zawsze miło przyjmują, pytają jak leci, czy w czymś pomóc ehh ;)

-...przygody na każdym kursie. Z każdą nową nauką języka rozpoczynała się nowa przygoda, nowi ludzie ( lub pojedyncze osoby, starzy znajomi, taka rodzina Erasmusów - wygnańców heh)

-...samo studiowanie za granicą. Samotny wyjazd, rzucenie się na wielką wodę i bezproblemowe przepłynięcie jej. Nauka innych języków po włosku, zdawanie egzaminów po włosku, wszędzie dookoła włoski...i kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu, że w ogóle zacznę przygodę z tym właśnie językiem ;)

- odkrycie siebie ze strony naukowej, rozjaśnienie przyszłości i nowych priorytetów, upewnienie się w dotychczas reprezentowanych wartościach i wierze... - piszemy o stronie naukowej, więc musiało zabrzmieć w tym stylu :D
Ale to prawda. Dużo rzeczy się rozjaśnia, łatwiej podejmować decyzje, rozumieć innych ludzi i po części samego siebie. Bo tylko będąc samemu, gdzieś daleko, sprawdzając się przy różnych okazjach, pokonując strach i wstyd można w pełni poznać samego siebie i ułatwić wiele przyszłych wyborów... 

-...ludzie, których tam poznałem... Niesamowite uczucie, kiedy nikt wokół Ciebie nie rozmawia po polsku. Kiedy umawiamy się na wieczorne spotkania na mieście, słuchając muzyki, oglądając uliczne parady i happeningi, wymieniając swoje zwyczaje, tradycje, ucząc się swoich języków. Odwiedzanie się w domach, wspólne świętowanie urodzin i festiwalów florenckich..coś pięknego.


Meksyk, Hiszpania, Węgry


Słowacja, Turcja, Hiszpania, Portugalia


-...to że wraca się do domu do Florencji... Wracając z Polski mówiłem, że wracam do domu. Jakie to było dziwne, że większość ludzi leciała do Florencji na wakacje, szukała hotelów, patrzyła na mapy i przewodniki, a ja wychodziłem z pociągu, szukałem kluczy i zmierzałem z walizkami do swojego mieszkania, niedaleko od centrum...

- Valentino...i wiele spontanicznych akcji na mieście, w domu, w środkach komunikacji heh

 

...i kilka sytuacji pojedynczych jak:

- bieg w maratonie 10km, uliczkami starej Florencji
- wyprawy rowerowe z Martyną i Pawłem oraz wszystkie podróże po włoskich miasteczkach... 


- zbieranie tacy w najważniejszej Katedrze w Wielki Czwartek.
- naprawianie roweru u mechanika, z którym w miarę upływu czasu, mogłem rozmawiać co raz więcej, bo co raz lepiej go rozumiałem ;)
- całe akcje z rowerem, kradzież, odnalezienie itd...
- nagranie filmu z Erasmusami w centrum Florencji

- zwiedzanie Barcelony w języku włoskim oraz spanie na plaży

 
- samotna wyprawa na Maltę, z bagażem podręcznym i namiotem...










 
- ogrom Katedry  Santa Maria del Fiore, która  zawsze robi na mnie wielkie wrażenie. Zastanawiałem się, kiedy przyjdzie moment, w którym przyzwyczaję się do widoku katedry i nie będzie dla mnie czymś wyjątkowym - nie doczekałem się takiego momentu. Czy to w dniu przyjazdu, czy wyjazdu zawsze wydaje się być wyjątkowa i wielka!


Podobnych chwil było z pewnością wiele ale nie sposób ich wypisać. Każde zrobione zdjęcie przypomina inna, bezcenną chwilę.

Cieszę się, że nawet tam nie miałem czasu na nudę. Wykorzystałem wolny czas na dodatkowe zajęcia. W ten sposób doświadczyłem wielu nowych rzeczy oraz spełniłem się. Mimo, że był to obcy świat, to żyłem w wiecznym pędzie bez którego już chyba nie sposób się uwolnić ;)
 

Miałem okazję wypróbować kilka samochodzików ;)



Zajęcia dodatkowe...


...to one wypełniały czas, który miałem poprzez zaliczanie egzaminów w pierwszym terminie, szybsze dojazdy dzięki rowerowi i odpowiednia organizację czasu, którą opanowałem już w zadowalającym stopniu ;)


Języki obce


 Mówiąc o zajęciach dodatkowych najważniejszymi są języki obce. Mają świetną okazję: korzystna cena, wielkie chęci i czas postanowiłem spróbować jak najwięcej języków.

 Przez ten czas odbyłem 3 kursy języka włoskiego, 2 kursy hiszpańskiego, kurs chińskiego, francuskiego i angielskiego.



Od początku do końca priorytetem był j. włoski. Ostatecznie zdążyłem zdać włoski na B2, hiszpański na B1 i angielski B2.

włoski: bardzo ładny język, jednak osobom, które nie planują przyszłości z Włochami doradzam najpierw naukę hiszpańskiego. Łatwiejszy, o wiele bardziej pożyteczniejszy i stanowi dobrą podstawę do nauki kolejnych romańskich języków. 

hiszpański: Znając włoski, 3 razy łatwiej jest nauczyć się hiszpańskiego. Schemat czasów jest taki sami, szkielety konstrukcji zdań trzeba zastąpić trochę innymi wyrazami, na koniec wystarczy dodać seplenie w mowie i mamy hiszpański :D  Ogólnie język łatwiejszy od włoskiego.

angielski: Nie za specjalnie darzę miłością ten język, jednak mimo wszystko jest najważniejszy i po prostu trzeba go znać. Zdecydowanie nr 1 w użyteczności i przy wahaniu się do którego języka najbardziej się przyłożyć odpowiedź jest jasna, nawet jak bierze nas na wymioty ;p (chociaż tu pozdrawiam wszystkich
deutschsprachig ;p:)

francuski: Często słyszę, że to ciężki język i chyba się zgadzam. Oczywiście nie na tyle, żeby nie zacząć się go uczyć. Dla mnie to taka nietypowa mieszanka angielskiego i włoskiego z nietypową wymową. Warto spróbować ;)

chiński: Totalne kongo :D Większość ludzi na kursie było z samej ciekawości. Wszystkiego trzeba uczyć się jak w przedszkolu. Wymawianie alfabetu, akcentów itd. Słyszałem wiele opinii, że nie opłaca się uczyć chińskiego, bo nauka zajmuje zbyt dużo, a porównywalnych efektów nie widać. Język trudny ale do ogarnięcia. W moim przypadku uczyłem się go po włosku. Czasochłonne było tłumaczenie nieznajomych mi wyrazów, wyglądało to tak (na prostym przykładzie): 

 il cane (po włosku) (chiński znaczek) - gǒu (przetłumaczone znaczek w naszych literkach)- goooouu (jak się czyta łaciński zapis) - pies (jak nie znałem po włosku)     

 (5 tłumaczeń, żeby dojść do ostatecznego znaczenia)

Mimo to sprawiało mi to wiele radości i z chęcią bym pouczył się czegoś więcej. Już miałem okazję wykorzystać swój chiński na Tajwanie i o dziwo z pozytywnym skutkiem! - a to baaardzo mobilizuje ;)


Po kursach doszedłem do kilku przemyśleń, które ułatwiają naukę języków i otwarcie się przed innymi ludźmi...

1) Co innego uczyć się w domu, w Polsce, gdzie wychodząc na miasto nigdy nie użyjemy tego języka. Tam było inaczej. Za każdym razem, kiedy wychodziłem z danego kursu już za drzwiami stali koledzy z zagranicy, z którymi mogłem porozmawiać, czy to po francusku, chińsku, hiszpańsku. Po każdych zajęciach miałem dosłownie jeden tydzień praktyk języka wychodząc na miasto lub spotykając się ze znajomymi :)

2) Nauczyłem się, że nie ważne jak mówisz, gramatycznie, czy niepoprawnie - ważne, że próbujesz. Nie ważne, że ktoś Ciebie wyśmieje, że użyłem nie tej formy co trzeba - na naukę zawsze jest czas i jeżeli idziesz ambitnie w tym kierunku to nikomu nic do tego. Kiedyś będzie taka chwila, że będziesz sam na sam z cudzoziemcem i każde słówko będzie na wagę złota, a nie odpowiednia forma czy "s" w czasownikach przy trzeciej osobie w jęz. ang.

3) Nie da się nauczyć w pełni języka obcego nie wyjeżdżając do innego kraju. Zaczynając od niechęci nauki, straszenie złymi ocenami albo oblaniem egzaminu za nieprzygotowanie się...- Wszystko to demotywuje i zniechęca do nauki, bo zamiast przyjemności z języków obcych, mamy nakaz i obowiązek. Wszyscy się stresują, wyścig szczurów, kto lepiej napisze sprawdzian, walka pomiędzy nauczycielem i uczniami, kto lepiej ściągnie i czy przyłapią. Aż się odechciewa. Ja mam tak z angielskim, którego byłem zmuszany się uczyć. Z jednej strony dobrze, bo nie każdy pomyśli, że kiedyś mu się to w życiu przyda ale z drugiej są inne sposoby na naukę, bez zmuszania i straszenia ocenami.
Będąc za granicą nie mamy wyjścia i musimy komunikować się w ich języku. W ten sposób mamy cały czas kontakt z językiem i chcąc czy nie chcąc musimy automatycznie zapamiętać pewne zwroty i praktykować swój język w rzeczywistości a nie na symulowanych rozmówkach i czatującym otoczeniu aby wytknąć błąd i ukarać za to. Dzięki temu nauka języków jest przyjemnością i zajmuje o wiele mniej czasu ;)

4) Nie ważne jak mówisz i jak piszesz. Próbuj, szlifuj, słuchaj rad od bratnich dusz i nie daj się zamknąć przez śmiech innych lub niepoprawną krytykę.
 Każdy robi błędy w nauce, posługiwaniu się językami obcymi, jednak porównując je do innych błędów życiowych są niczym, wiec warto próbować jeszcze raz i jeszcze raz aż w końcu się uda zapamiętać ;)


Wolontariat 

Wszystko zaczęło się od chęci pracy z dziećmi, obojętnie czy to nauka jakiegoś języka, czy tańca więc szukałem. Znalazłem organizację Creative Corner prowadzoną przez kobietę z USA. Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze, jednak ostatecznie wszystko się przeciągało i zdołałem tylko pouczyć dzieci Polki i przedstawić po polsku i włosku ilustrowaną "Lokomotywę" Tuwima ;)  Zawsze coś, jednak można było zrobić więcej, gdyby było bardziej profesjonalne podejście owej Pani.



Taniec

Skoro nie wyszła nauka tańca w organizacji wolontariackiej (współwłaścicielka uczyła baletu i obawiała się konkurencji - ?!?!?!) zgłosiłem się do szkoły tańca i już tam zostałem ;) Miałem zajęcia z łaciny (samba, cha cha, rumba, paso, jive), a na koniec sam mogłem wystąpić we włoskim teatrze z prawdziwego zdarzenia! :D




Podróże... 

 Głównym powodem pisania bloga był wyjazd na Erasmusa do innego państwa, jednak prawdziwym trzonem bloga były relacje z licznych podróży. Stąd też powstał Jacek-traveler, który muszę przyznać sam jest zaskoczony ilością wykonanych lotów, zwiedzonych miejsc i poznanych dzięki temu ludzi. Przy czym nie zapomina, że tak zawsze nie będzie i  bardzo docenia cały ten czas i wszystkie szczęśliwie zakończone wojaże.










Zacznijmy od małego podsumowania wyjazdów:   

Włochy

Odwiedziłem następujące miasta: Arezzo, Rzym , Mediolan, Luca, Livorno, Pisa, Viareggio, Bibbiena, Cinque Terre, Elba, Fiesole, Perugia, Asyż, Rimini, San Marino, La Verna, Montepoldi, Bolonia, Pistoia, Pratolino, San Gimignano, Siena, La Spezia, Wenecja, Watykan


Pokaż Włochy na większej mapie

Cinque Terre, 26.05.13r.







 Europa
Dokładnie przejrzałem miejsca poza Włochami:  Barcelona, Girona, Malta oraz byłem trzy razy w Polsce
-w październiku na 3 dni (pokaz)
-przed świętami Bożego Narodzenia (wylot na pokaz do Chin)
-na Wielkanoc - w domu ;)




Pokaż Europa na większej mapie


Malta 1.06.13r.




  Świat 

 W ciągu tego roku niespodziewanie i zupełnie zaskakująco wyszły podróże do Chin - na tourne pokazowe na północy i południu oraz na Tajwan - Mistrzostwa Świata Formacji Tanecznych, gdzie udało się wywalczyć III miejsce! (Relacja z Tajwanu będzie opisana ale już na innym adresie, nie dotyczącym Erasmusa we Florencji ;)




Pokaż Świat na większej mapie



Chiny, Wielki Mur Chiński/ spływ rzeką Li do Yangshou / Pokaz w Laibin



Przez rok leciałem 20 razy samolotem, odwiedziłem 10 państw i 60 miast ;)


"Przy tylu podróżach już sam nie wiedziałem jakim językiem się posługiwać. Jadąc autobusem zastanawiałem się w jakim języku będzie rozmawiał pan obok - poczułem się obywatelem europy..."  
Jacek-traveler, Malta 2.06.2013




Goście...

 Nie raz zapraszałem Was, żebyście mnie odwiedzili. Nie jest łatwo wyjechać w ciągu roku szkolnego, nie każdy może sobie pozwolić ale może ktoś, kiedyś planował zwiedzić Włochy albo był chociaż przejazdem w pobliżu ;)

Niektórym się udało i bardzo z tego powodu się cieszę. Co do niektórych gości nie wierzyłem, że przyjadą, a przyjechali :D W ten sposób mogłem pokazać Florencję gościom z Polski, a nawet starym znajomym z zagranicy! ;)

Odwiedzili mnie: Natalka, Hubert i Maya (Japonia), Aysegul (Turcja), Marcin i Marta, Kamil i Basia, Klaudia i Patrycja oraz ciocia! :D

:*
Dzięki za te piękne chwile spędzone razem na obcej ziemi. Zawsze z radością wracam do tych chwil i mam nadzieję, że jeszcze gdzieś kiedyś się odwiedzimy w podobny sposób! ;) :*



Co dalej?...

  
Często jestem pytany czy chciałbym wrócić do Florencji?

-Ku zdziwieniu odpowiadam, że nie. Nie dlatego, że było źle i mam niemiłe wspomnienia. Sami wiemy jak mi tam było. Chciałbym przeżyć podobne chwile ale już w innym mieście, w innym państwie, gdzie czekałyby na mnie nowe wyzwania, trudności, ludzie i miejsca, które mógłbym odwiedzić ;)

Czy będę kontynuował pisanie bloga??

Tak i nie.   
Nie, bo etap Erasmusa we Florencji kończy się tym postem i ten blog już nie będzie rozwijany. Może ukazać się jeden, dwa posty więcej, jeżeli w przyszłości znów powrócę do Włoch lub uda się dostać na praktyki. Z tego bloga powstaje już książka i niedługo zamierzam ją symbolicznie wydać ;)

Tak, bo tworzę nowy blog pod tym samym imieniem Jacek-traveler, który będzie dotyczył wszystkich kolejnych zagranicznych wypraw, relacji ze spotkań ze znajomymi z Erasmusa itd. Jednak nie będzie to blog regularny jak ten, w którym posty ukazywały się co tydzień. ;)
Już teraz zapraszam na pierwszy post o Hong Kongu i Tajwanie pod nowym adresem: http://www.jacek-traveler2.blogspot.com/   który ukaże się już niedługo.  ;)



Nauka

-Ten rok akademicki spędzę w Gdańsku na PG, będzie to ostatni rok licencjatu.
-Najbliższym celem są miesięczne praktyki w Ambasadzie RP w Rzymie. Jestem już rok starszy, czyli mam najniższy wiek w którym można kandydować. Zobaczymy jaki będzie efekt. Jeżeli się uda to planuję wyjechać luty/marzec tuż po sesji.
-Na wakacje zamierzam wyjechać na misję, gdzieś w świat...
-Później nic nie wiadomo ale magister w Polsce, a później może doktorat poza granicami naszego kochanego kraju...

Nie zamierzam też przestawać z nauką języków. Pomału robią się jak narkotyk. Ucząc się dla siebie kolejnego języka, rozpracowując jego schematy, chęć i ciekawość kolejnych języków rośnie. Tym bardziej jak mam z kim rozmawiać i ich próbować...;)

Znajomości

 Tyle ludzi przewinęło się przez ten rok. Tylu nowych znajomych z tak daleka. Po Erasmusie kontakty się urywają, czy piszemy ze sobą?

- Według mnie wszystko zależy od nas i od tego w jaki sposób poznaliśmy daną osobę.  Jeżeli jest tak, że poznajesz ludzi na imprezie lub szukasz znajomych na siłę, to prędzej czy później o nich zapomnisz i nic wam nie zostanie oprócz większej liczby znajomych na fejsie... Jeżeli poznajesz ludzi spontanicznie, przy wspólnej pracy, przy codziennych obowiązkach zbyt dużo was łączy żeby o nich zapomnieć i  100 razy łatwiej jest utrzymać kontakt. Wynika on z własnej ciekawości i chęci rozmowy z druga osoba aniżeli z siły, żeby jakiś kontakt utrzymać.

Jak do tej pory mam kontakt ze znajomymi z I jak i II semestru z Florencji. Często piszemy na fb, a z niektórymi nawet rozmawia się na skype ;)


Podróże

Każdy z nas Erasmusów ma plany, żeby się odwiedzić. Prędzej, czy później na pewno to nastąpi.
Jak na razie czekam na polską ekipę w Gdańsku. Przyjechać w odwiedziny chcą też Hiszpanki, także wszystko możliwe. A co ze mną? W tym roku raczej nie planuje wyjazdu (chociaż znając życie to i tak coś wypali) natomiast w następnym poważnie myślę o Istambule, Izmirze, Północnej Hiszpanii i Bułgarii. Zobaczymy ;)

Festiwal w Wenecji: 9.11.12r.


Podziękowania... niech żałują Ci co nie czytali ;)

 W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować rodzinie - Mamie, Tacie, Bratu, Cioci za wszystko. Za pomoc w załatwianiu spraw w Polsce i całe "zaplecze" bez którego nie byłoby mnie we Florencji i nie mógłbym robić tego co robiłem i mieć co miałem! Dziękuję.


Teraz spójrzmy na licznik wyświetleń bloga: około 11300 razy był wyświetlany blog.
Jak już kiedyś tłumaczyłem, pierwsze kilka postów pisałem dla własnej wygody. Zbyt dużo dostawałem wiadomości jak mi tam jest, co robię itd , więc postanowiłem opisywać sytuację, żeby móc później tylko dopowiadać co ciekawsze rzeczy ;)

 Jednak z czasem wszystko się przerodziło w profesjonalne pisanie, żeby nie tylko było wiadomo co słychać u mnie, ale żebyście zwiedzali razem ze mną, dowiadywali się różnych ciekawostek o świecie i zdarzeniach które się natrafiają. Pisałem go dla Was, żebyście wiedzieli jak jest na Erasmusie, bo wiem, że nie każdy miał i będzie miał taką okazję i możliwość.

Miałem pisać bloga dopóki nie przestanie byś czytany - tak się nigdy nie stało, bo każdy post w dniu publikacji otwierany było ok 150 razy ;)


Dzięki Wam mogłem kontynuować pisanie bloga i dlatego to Wam wielkie dzięki za śledzenie moich losów.
Jeszcze bardziej dziękuję za wszystkie dobre słowa, komentarze i za to, że mogłem się czuć jakbym był tam z Wami. Za wszystkie uśmiechy i prywatne wiadomości z wielkim optymizmem i pięknymi słowami. Bardzo Wam wszystkim dziękuję! 


16.02.13r. - Pistoia, powrót z gór

Dziękuję za wszystkie Lubię to! Wiele z Was robiło to bardzo często, jednak w tym miejscu chciałbym wyróżnić osoby, które najczęściej, a nawet zawsze lajkowały nowe posty na  fun page na fb:

 Ania Mościńska,   Marcin Lipa,    Katarzyna Zacharek    i   Justyna Badaszko!


niby głupie kliknięcie, a dawało mi tyle radości! ...i zawsze wiedziałem, że jest dla kogo pisać. Dzięki :*

A w jakim państwie najczęściej był otwierany blog? ;) :


Wykres najpopularniejszych krajów wśród przeglądających bloga
Polska
 7025
Włochy
 1645
Wielka Brytania
 502
Stany Zjednoczone
 408
Niemcy
 204
Bułgaria
 193
Hiszpania
 159
Rosja
 139
Francja
 82
Ukraina
 37



Finito...


Powtarzam to ciągle i wielu osobom: to co działo się przez ostatni rok to jeden wielki cud i wielka zmiana. I o dziwo nie chodzi tu o sam program Erasmus, bo on tylko otwiera drzwi do wolności, którą można wykorzystać po swojemu, każdy jak chce, według własnej woli, realizując to, co ma się w głowie.

Tu myślami wracam do czuwania maturzystów na Jasnej Górze, gdzie właściwie wszystko się zaczęło...Od tego czasu łatwiej jest podejmować decyzje, stawiać czoła wyższym wymaganiom oraz podchodzić z odwagą i rozsądkiem do napotykanych problemów. Będąc samemu we Włoszech nigdy nie czułem się sam. Wybierając kursy, wyprawy i dodatkowe zajęcia nigdy nie wybierałem ich sam. Pamiętam, doceniam, dziękuję i polegać nie przestanę, bo to dopiero wstęp do głębokiej wody...lub bardziej do ogrodu pełnego owoców, które można zbierać jak się dobrze wejdzie.



 
"Drodzy młodzi, niech was nie zadowala nic co jest poniżej najwyższych ideałów! Nie dajcie się zniechęcić tym, którzy rozczarowani życiem nie słyszą głębszych i bardziej autentycznych pragnień ich serca. Macie rację gdy nie godzicie się na nijakie rozrywki, przelotne mody i propozycje, które was umniejszają. Jeśli zachowacie wielkie pragnienie Boga, zdołacie uniknąć przeciętności i konformizmu, tak rozpowszechnionych w naszym społeczeństwie”. 


Bł. Jan Paweł II




...dziękuję.