"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

sobota, 27 września 2014

Selwa i Sierra w jednym stali domu

Selwa i sierra to nic innego jak dwa regiony Peru. Jakże różne i jakże wyjątkowe. Wilgotna i duszna dżungla i suche i wysokie tereny górskie. W ten weekend dwa światy się pomieszały.

Zaczyna się intensywny czas przyjazdów gości do casa de retiro - naszego domu wypoczynkowego w Calce. W tym okresie podwórko zapełnia się grupami przygotowującym się do pierwszej komunii świętej, bierzmowania, czy odbywających rekolekcje. Zjeżdżają się wspólnoty, parafie, a także dzieciaki z pozostałych placówek Don Bosco w Peru. Skupmy się na tych ostatnich...


Sala konf3erencyjna. Wystep.

W ten weekend odbyło się spotkanie partnerstwa niemiecko-peruwiańskiego. Przyjechali chłopcy z Amparaes (57 km od Calci) oraz dziewczyny z Quebrady (114 km od Calci). Przygotowali artystyczne show! Przedstawiali swoje regionalne tańce.





Tym razem walor artystyczny zszedł na drugi plan. Przez te dwa dni nie mogłem poznać moich chłopców. Nastąpił proces transformacji. To tak, jakby larwa zmieniła się w motyla. Jakby zakwitnął piękny kwiat. Jedno i drugie nie jest wieczne, podobnie jak zmiana chłopców.


Plinio w obstawie Quebrady.

Przez weekend w którym przyjmowaliśmy gości nie było problemu z dyżurami w kuchni. Nie brakowało chętnych do pomocy. Mało tego. Było nas nadto! Każdy się palił by w czymś pomóc. Rozłożyć serwetki, poustawiać plastykowe dzbanki z tutejszym napojem chichą moradą, rozłożyć widelce, łyżki. Nie mówiąc już o osobistym serwowaniu posiłków dla każdej młodej damy! Ileż przy tym było radości. Ile uśmiechów i żarcików. Nigdy nie byli w tak dobrym humorze. Nigdy nie było czuć tyle emocji w powietrzu i to przy pracy na stołówce!? Zero grymasów, ani oporów. Praca szła na dobre, przestrzegając by wszystko było na czas i najpiękniej na talerzu podane.


Stołówka dla gości




OStatniego dnia jedliśmy wspólnie. Trzeba było lekko powiększyć stołówkę. 

Wnętrze naszej wspaniałej kaplicy.


Wieczorem po różańcu planowaliśmy Mini Playback Show. Równie dobrze, mogłem wymyślić inną nazwę. "Maxi King Music", czy "I am your mother". Dla każdego była to nowość. Nigdy nie słyszeli takich słów, a co dopiero, żeby wiedzieli co się za nimi kryje. Po wszelkich wyjaśnieniach zgłosił się tylko jeden chłopak z utworem Reyka.

Tak nie może być. Zrobię eksperyment! Zapytam siostrę (odpowiedzialną za placówkę w Quebradzie w Selwie) i zaproszę dziewczyny do wspólnej zabawy!

Nastoletnich dziewczyn z dżungli nie trzeba było długo namawiać. Tym się różnią od mieszkańców z gór. Są otwarte, chętne do zabaw i spontanicznych akcji. Kochają muzykę i tańce. Łatwo z nimi nawiązać kontakt i zawiązać przyjaźń. Uśmiech nie schodzi im z twarzy, podobnie jak chęć do pomocy. Może dlatego działają, jak magnes na naszych chłopców? 

Od razu się zgodziły krzyczeć i piszcząc z radości. Szukały grup, przygotowywały muzykę i później pytały
- ale co my właściwie będziemy robić? - jakby to był najmniejszy szczegół dzisiejszego wieczoru. 

W międzyczasie chłopacy obserwowali w zasłupieniu o co chodzi i co się dzieje. Podbiegli rzucić okien na kartkę z zapisami. Ledwo co przetrwała w jednym kawałku. Zmotywowani, czując presję ze strony dziewczyn i szansę na pokazanie się, zaczęli się wpisywać na listę grupami. Nie ważne kto z kim byle tam być! 
- ale co my będzie robić?
- nie wiem?!

- seńor PAblooOO!! Nauczy nas szybko jakiegoś tańca! Por favor!
- ale za 10 minut zaczynamy... 


Skończyło się na spontanicznych występach. Moje wątpienia w sens tego całego wieczoru zostały szybko rozwiane. USB  z muzyką wciąż przybywało. Każdy chciał dać z siebie wszystko. Chłopcy wspinali się na wyżyny swojej śmiałości, dziewczyny niczym nieskrępowane naśladowały głos i ruchy Shakiry. Nie przejmowały się, czy tańczą same, czy w grupie, czy znają kroki, czy muzyka im pasuje, czy nie. Ważne, że słychać! Prezentacje były na zmianę. Na widowni Selwa (dziewczyny) i chłopcy (Sierra) zamienili się rolami. Nawet śpiochom odechciało się spać! 

Na koniec zaplanowane były trzy utwory do wspólnego tańca. Chociaż potańczymy sobie z kadrą i z dziewczynami z Quebrady. Jednak kolejne zdziwienie! Tym razem nikogo nie bolała głowa, ręka, noga, serce. Nikt nie był śpiący i nie miał gorączki. Nikt nie był zmęczony i nie troszczył się o jutrzejsze wyspanie. Wszyscy cudem ozdrowieli. Z delikatnym podstępem udało się nawet stworzyć pary podczas tańca! Chłopcom z Calci oczy latały we wszystkie strony, nie przejmując się tym co niżej robią nogi. Ważne, żeby być i robić to co dziewczyny z Quebrady! Tylko nasze dziewczynki ze Sierry trwały w swoim górskim charakterze na siłę wychodząc na jedną piosenkę...



jacek-traveler-misja


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz