"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

piątek, 2 listopada 2012

Miś masz, czyli wszystko po trochu :)

Ciao!

Zawsze starałem się pisać posty tematyczne, żeby trzymać się jednego, konkretnego tematu. Jednak tą drogą gubi się wiele pobocznych wydarzeń, które nie są na tyle duże, długie i ważne, żeby powstał z nich osobny post. Dlatego powstał ten, który nie opisuje jednego dnia, który nie jest monotematyczny, ale za to pełny rozstrzelanych info: od zajęć na uniwerku po zakupy i fryzjera ;)


Zacznę od spraw bieżących. Był Olsztyn czas na Gdańsk! W tym tygodniu przyjechała do mnie w odwiedziny Natalia :D Pogoda trochę nie dopisuje, ale zwiedzamy ile się da :)

P.S Dzięki za pyszne obiady !!!! mmm...! :*











Pogoda zdecydowanie przestawiła się na jesienną. Od tygodnia codziennie pada z małymi przerwami, a na dworze jest tylko ( a może i aż) 16 stopni ;) W moim królestwie jeszcze ogrzewania ni ma, więc każdy jak może dogrzewa się sam ;)

P.S Niestety niewypał, bo okazało się, że to nie świeczka zapachowa "cytrynowa" ale normalny znicz... Jak na 1 i 2 listopada to tematycznie pasuje, niestety za mocno się kopciła :p









 DEMOgrafia 

W końcu mam skserowaną książkę od Demografii. Tak tak wiem, że aż 300 stron ale nowa kosztowała 30E :D Zacząłem czytać. Oczywiście nie sam tylko z translatorem google ;) Wcale nie jest nudno, dzięki autorowi. Pisze z żartem, często przepraszając studenta, że musi zacząć tłumaczyć trudniejsze rzeczy albo, że on sam często nie trafia w swoje przewidywania, wykorzystując podane wzory. Wyjaśnia jak mamy się uczyć  i że wszystkiego od razu nie załapiemy. W sumie ciekawy pomysł, żeby w książce naukowej wpleść między wierszami swoje poczucie humoru i osobowość ;)

Co do demografii, to chodzę nie chodzę już na wszystkie zajęcia. Mam 3 razy w tygodniu, a uczęszczam (;p) tylko na jedne. Raz mi nie pasuje, bo mam kurs włoskiego. A drugi? Bo pomyślałem, że lepiej będzie jak w tym czasie sam się pouczę z książki, niż jak mam stracić 2 godziny na to, żeby przerysować z tablicy różne wykresy i "osłuchać się" z nieprzetłumaczalnym językiem profesorka :D  W ten sposób chcę też sprawdzić, a może obalić mit, że Erasmusi mają o wiele łatwiej zdawać egzaminy. Jeżeli to prawda, to nie mam co się martwić. A jak nie? To też nie ;)

Włoski

Niedługo kończy mi się kurs A2 i raczej zacznę B1. Na uniwerku jest o wiele lepiej. Rozumiem o wiele więcej niż na początku. Nie mogę jeszcze skleić dobrej notatki ale mogę już składać zdania :D Na ostatnich zajęciach z Historii Integracji UE sprawdziłem ile słówek zrozumiem i zapiszę...wyszło sporo ;)







 Nadal zapisuję słówka i później tłumaczę w domu. Czasami bywa śmiesznie, jak okazuje się, że nie ma słówka w słowniku i nie dlatego, że źle je zrozumiałem. Po prostu nazwisk nie znajdzie się w słowniku... ;p

Na kursie włoskiego najbardziej trzymam się z Sawdżin (Turcja) i  Viktoria (Litwa). Często przyłapuję się, że po skończonej lekcji zaczynam rozmawiać do nich po polsku ;p Nawyk z Gdańska :D


Ferrari

Florencja daje mi jeszcze jedno. Radość, że każdego dnia widzę różne Porshe i średnio raz w tygodniu moje Ferrari...Oczywiście znalazłem też, jeden oficjalny sklep Ferrari z bolidem w środku i dwa nieoficjalne ;D Mimo, to w żadnym z nich nie ma takiej czapki, którą nosi F. Alonso (full cap). Chociaż minął miesiąc to jeszcze się autkami nie nacieszyłem, bo zawsze jest chęć robienia zdjęć.








 Valentino

Każdego dnia, kiedy się spotykamy lub po prostu gdzieś idziemy, zawsze coś nam się przydarza. Zawsze mamy coś na naszej drodze, z czego najczęściej mamy 'nieokiełznaną bekę', śmiejemy się całym sobą, a wszyscy  na ulicy się na nas patrzą i zastanawiają pijani czy obcy...   "Atmosferę miasta tworzą ludzie, z którymi przebywasz, a nie zabytki, czy uliczki." Zupełnie zgadzam się z Valentino. Każdego dnia mamy przygodę. Zaczęliśmy je zapisywać, żeby na koniec pobytu wszystko podsumować i w miarę możliwości opisać. Chociaż wcale bym się nie zdziwił, że tylko nas będą śmieszyły, czy w jakiś sposób zadziwiały, że to akurat nam, że akurat w tym czasie i że akurat tutaj nam się to przydarzyło. Oto niektóre z nich...

 





Maski

Był dzień, kiedy zaszliśmy do nowo wypatrzonego sklepu - "Tutto per 99 cent". ( Translator dostępny w bocznym panelu). Zobaczyliśmy je, wymieniliśmy się spojrzeniami, przymierzyliśmy i już od tamtego momentu były na naszych głowach :D Na początku strach pomiędzy samymi sobą, później ciekawość jak ludzie zareaguje w drodze do domu, a później... jak ludzi będą reagowali wieczorem przy Duomo i Ponte Vecchio :D 

  
Gdzie byli ludzie tam i bliźniacy :D Większość reagowała pozytywnie, nawet witali się z nami, uśmiechali, a co więcej robili sobie zdjęcia! Z jednej strony super ale z drugiej...jak jesteśmy bez nich to wszystko na odwrót...Valentino, chyba rzeczywiście to przez nasze twarze... ;p Niemniej radochy było co nie miara, nawet jak uciekały przed nami Chinki :D Maski wykorzystywaliśmy też w inne wieczory, na poprawę humoru. Oczywiście innych ludzi :D

 Zakupy

Był też dzień kiedy w pośpiechu musieliśmy zrobić zakupy. Dokładnie w Esselundze, hipermarkecie, a wiadomo jak to jest w takich sklepach. Szybko nie da się wyjść i wszędzie te promocje 2 za jedno, jedno za 1..euro. Nie było wyjścia musieliśmy dokupywać dodatkowe reklamówki. Oczywiście byłem z moim rowerem, więc w drodze do domu zawiesiliśmy je na kierownicę.  Okej to teraz szybko wracamy, bo zaraz zajęcia, a do przejścia dużo. Jeszcze nie wyruszyliśmy, a już jedna siatka się przedarła i wszystko zleciało na ulicę! :D Tym razem siatka Valentina ! :D hahahahahah Kolejny normalny dzień zamienił się w coś niespodziewanego, co przyniosło nam znowu radość :D







Raj

 Jest takie miejsce na Ziemi, do którego chce się wracać, gdzie każda chwila wydaje się wyjątkowa i nic poza nią się nie liczy...no dobra, najlepiej mi się uczy w bibliotece na uniwersytecie. W miarę dobrze oświetlone, na każdym stanowisku są gniazdka, więc studenci chodzą tam z netbookami, jest cisza, duże wygodne biurko i przede wszystkim dużo studentów (tak, że w godzinach szczytu bibliotecznego 9-12), a to motywuje do nauki. Jak do tej pory, na porządnym uczeniu się byłem tylko raz, jakoś w tym tygodniu. Akurat wtedy musiał być próbny alarm przeciwpożarowy...ehh Wszyscy musieli opuścić całą bibliotekę. Całe szczęście, że niedługo i tak miałem wychodzić :p





 Telefon

Niedawno, w tym tygodniu, Valentino znalazł telefon na ulicy. ( Jednak nie tylko można tu stracić wiele rzeczy ale i znaleźć). Ktoś ciągle dzwonił, ale nie mógł odebrać, b nie rozmawiali po angielsku. Spróbowałem zadzwonić i umówić się niedaleko, żeby odebrali telefon. Było ciężko, bo mimo próśb, mówili tak szybko, że nic nie rozumiałem. Ważne, że oni zrozumieli, bo o ustalonej godzinie oddaliśmy telefon Panu na rowerze. Jak dobrze jest widzieć szczerze szczęśliwych ludzi! ;)

Prezentacje

Zbliżają się prezentacje na ćwiczeniach z historii integracji UE i tym podobne, jedna po angielsku na przedmiot z magisterki, a druga po włosku na licencjacie. Włoska jest w następnym tygodniu i jak na razie to wiem jak się przedstawić i jak zakończyć :D Będzie ciekawie... :D Ale nie o tym. Przygotowujemy prezentacje grupami 3-4 osoby, w których  liderami mają być erasmusi, żeby rozmawiać po angielsku i zintegrować studentów. Lista z naszymi nazwiskami krążyła po klasie. Wszyscy się wpisywali do kogo chcieli. haha Wszystkie grupy były zapełnione, ba nawet przepełnione oprócz naszej, gdzie byliśmy sami w swojej grupie i w dodatku byliśmy liderami :D -Czemu nikt z nami nie che być?  -Może nie wyglądamy za poważnie :P hmm :D Może jakbyśmy założyli maski... ;D Ostatecznie po kilku dniach zakończyło się tak, że jesteśmy razem w jednej grupie z dwoma Włoszkami. Wszystko okej a inni niech żałują ;)

Winda

Pewnego dnia, chcieliśmy pojechać windą na 3 piętro do biura spraw międzynarodowych, żeby poprawić learning agreement. Wiedzieliśmy, że potrzebna jest specjalna karta, żeby móc korzystać z windy, ale zawsze wsiadaliśmy z kimś kto miał. Tak było i tym razem. Właściwie - miało być, bo Pan z kartą wysiadł na 1 piętrze, a my odruchowo zamknęliśmy drzwi i czekamy aż ruszy. Czekamy. Nie ruszy, chce kartę! Może ktoś nas ściągnie z dołu, jak sam zamówi. Może. Czekaliśmy z 5 min, zamknięci w małej windzie aż nacisnęliśmy pomoc i Pani  dołu na uratowała :D Jej wyraz twarzy był bezcenny :D Wiedziała, że nie jesteśmy stąd, wiedziała, że tam czekamy i wiedziała, że byliśmy bez karty. Zapytała tylko- Ersamus? - Si..
hahaha Czekaliśmy tylko, aż nam da cukiereczka i powie, że jesteśmy zuchami i  nie mamy co się przejmować :D Jednak to prawda, że będąc Erasmusem jest się traktowanym jak niepełno myślący, który może mieć nawet problemy z otwarciem drzwi :D

Fryzjer 

Zwykłe męskie strzyżenie kosztuje 12-15E, więc trzeba było sobie poradzić po studencku. Valentino wziął ze sobą maszynkę (to że bez końcówki do zmieniania długości i że bateria była słaba nie wspomnę :D ) i przyszedł na prywatne strzyżenie! haha 1 raz udał się bardzo dobrze :D wszyscy byli zadowoleni! 

Mieliśmy kilka pomysłów na  fryzurę jednak żadna nie wychodziła...Oczywiście dlatego, że nie miałem odpowiedniego sprzętu ;p Zostawiliśmy na jeden wieczór rogi :D


Wyglądaliśmy jak biały aniołek i czarny diabeł! Najlepsze jest to, że akurat tego wiczoru była Ewangelizacja Ilicy ( pisałem o tym wcześniej) i musieliśmy tak wejść do kościoła! :D:D haha trochę sie to gryzło ze sobą ale wygrała lepsza strona i po  namowach jakichś animatorek włoskich razem weszliśmy do bazyliki :P

 etc...


 Serdecznie pozdrawiam :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz