"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

wtorek, 23 października 2012

Opatrzność - w drodze powrotnej do Florencji 22.10.2012r.

Wszystko było ułożone z lekkim luzem czasowym. Przylot do Fiumicino (lotnisko), 20 min przerwy, pociąg do Rzymu, 15 min przerwy i pociąg do Florencji. Jednak ostatecznie mój samolot miał opóźnienie 50 minut...(Można powiedzieć, że miałem szczęście, bo przez gęstą mgłę lotnisko do 11:00 było zamknięte, podobnie jak w innych miastach, gdzie loty nie odbywały się cały dzień. Później były tylko pojedyncze loty, w tym mój...)
Zaczęły się kalkulacje.
Musiałem wsiąść w późniejszy pociąg o 22:08 (a nie jak planowałem pół godziny szybciej), gdzie już o 22:35 miałem ostatni pociąg do Florencji! Ostatnio tą trasę pokonałem w 45 min (!) czyli na pewno nie zdążę. Ciocia z Polski i Valentino z Flor. patrzyli jak można inaczej ułożyć dojazd, a ja wiedziałem, że i tak czeka mnie samotna noc w Rzymie. Znajdę jakiś kościół i poczuwam, później pewnie zasnę i rano pojadę do domu...-pomyślałem.

Jednak tym razem pociąg z lotniska nie zatrzymywał się na żadnej stacji. Jechał prosto do Roma Termini, skąd wyrusza mój następny pociąg. Zacząłem się modlić, żeby pociąg był opóźniony. W tym samym czasie zadzwonił Valentino z pytaniem, gdzie się podziało to moje szczęście i czy już zacząłem się modlić, bo w Rzymie nie można zostać na stacji na noc.

Na stacji Termini byłem 22:41, czyli 6 minut po odjeździe ostatniego treno... Wierzyłem, że nie może tak być i biegłem przed siebie. Szczęśliwie natknąłem się na tablicę z odjazdami i akurat pierwsze na co spojrzałem to informacja o moim pociągu z którego peronu odjeżdża. 10 MINUT opóźnienia !! Biegiem skasowałem bilet i niczym Usain Bolt pomiędzy walizkami, tłumem ludzi i filarami znalazłem 5 peron i 8 wagonowy skład! Wsiadłem! Już nie było mowy żebym wysiadł. Chociaż miałem miejsce w pierwszym wagonie i musiałem przeciskać się przez wszystkie przedziały...

Gdybym nie zdążył, gdyby odjechał punktualnie... Zazwyczaj gdyba się dobre rzeczy. Ja mogę odwrotnie ;) Ostatecznie 6 minut spóźnienia na całej trasie Elbląg-Gdańsk-Rzym zadecydowałoby, że spędziłbym noc pod gołym niebem, straciłbym bilet do Florencji i nie poszedłbym jutro na uczelnię. A całe te zamieszanie, oczekiwanie w stresie, bieganie po lotniskach i stacjach kolejowych nie miało by większego sensu.

To, że zdążyłem na pociąg pomimo tych przeciwności, to kolejny przykład, który można zaliczyć do fartu, szczęścia czy zbiegu okoliczności. Niektórym takie tłumaczenie wszystko wyjaśnia i zostawiają to za sobą. Przecież pociągi się spóźniają, rzecz normalna.  Jednak podsumowując fakty i zachowania, liczbę szczęśliwych wydarzeń oraz krótki czas w jakim to wszystko się stało nie wierzę w pospolity zbieg okoliczności. To musi być coś więcej. To Opatrzność z góry, którą czuję na każdym kroku.


 W samolocie...

Przypominam, że nie można robić zdjęć w samolocie!
W samolocie zawsze staram się siedzieć koło okienka. Bardzo lubię obserwować ziemię z góry. Jednak nie za wszelką cenę. W obu ostatnich lotach wchodziłem do samolotu ostatni. Nie chciało mi się przepychać w kolejce, stać 30 minut, żeby wejść jako pierwszy i zając najlepsze miejsce ( miejsca nie były numerowane). Przecież beze mnie i tak nie odlecą ;)
Oczywiście jak chciałem tak miałem. Siedziałem koło okienek za każdym razem ;) Tylko za pierwszym podejściem trwało to troszkę dłużej. Było tylko jedno wolne miejsce koło okienka, na miejscach zarezerwowanych, których nie zauważyłem i stewardess mnie wyprosił ;p Jednak po 5 min. przeprosił mnie i poprosił, czy mógłbym z powrotem tam usiąść, bo potrzebują osoby rozmawiającej po angielsku przy wyjściu ewakuacyjnym. Skoro mnie zaprasza to czemu nie skorzystać heh tym bardziej jak mógłbym jako pierwszy skorzystać i wyskoczyć przez wyjście awaryjne :D


 Lot powrotny do Rzymu. Niestety siedział za mną Marco...Mały chłopczyk z niezbyt zabawiającą go mamusią..Spodobała mu się zasłonka od mojego okienka. Ciągle ją podnosił i opuszczał. Później zauważył przed sobą rozkładany stoliczek doczepiony do mojego oparcia. Mimo, że można było mieć odpięte pasy, nie zrobiłem tego, bo czułem się jakby przez cały lot były turbulencje! Całe szczęście, że stoliczek też może się znudzić, a lot stać się nużący. Po wspólnej zabawie Marco zasnął, a ja odpiąłem pasy. Niestety długo wolnością się nie nacieszyłem, bo zbliżało się lądowanie...:D



23.10.2012r. godz. 16:30 Z głównym aktorem - moim ROWEREM! :D


 Jak widać jest ciepło. Wciąż czuć lato. Może nie za bardzo widać, ale to moja maszyna, która narobiła tyle zamieszania :D Musiałem wymienić w zaprzyjaźnionym warsztacie przednią dętkę, bo znowu miałem małą dziurkę ;/ Od kilku dni jeżdżę z różową wstążką (nabyta gratis) :D Po co? No właśnie. Prezent dla jakiejś dziewczyny! :D

Pozdrowionkaa ! :**



1 komentarz:

  1. Uwielbiam czytac Twoje posty Pawle :)
    Gdy dodasz cos nowego to humor odrazu mi sie polepsza

    OdpowiedzUsuń