"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

piątek, 10 października 2014

Placówki misyjne - Quebrada


Wyłaniają się duże liście bananowców. Poranna mgła unosi się z zielonych koron drzew uczestniczących w wyścigu kto bliżej słońca. Papugi przelatują nad głową wydając specyficzny krzyk. Jedziemy po bardzo wąskiej i krętej drodze przeprawiając się przez strumyki i mniejsze rzeki z kamienistym dnem. W porze deszczowej szlak nie do przejścia. Są jeszcze mosty. Dziurawe, ledwo podpierające się na brzegach. Góra z metalu, dół z poklejonego drewna z podwyższonymi dwoma śladami dla mini busów. Dookoła gęste, wilgotne powietrze oblegające całe ciało. Zaczynam czuć się, jak lep na muchy. Zupełnie inny klimat. Dodatkowo duchota i upał. Nie ma co, po to tu przyjechałem. Kto by pomyślał, że moja noga ustanie w początkach dżungli i odkryje kolejny region Peru - Selwa Secca.


Quebrada.


Quebrada od środka. Kościół. Mówią, że lepiej nie jeść lodów... Żadnych rewolucji nie mieliśmy! :D Tym razem użyta czyta woda! 



Kampania wyborcza! :D:D:D


 Docieramy tam w cztery godziny. Ruszamy z wysokości 2950 m.n.p.m., przejeżdżamy przez przełęcz 4500 m.n.p.m . Wąską, górską drogą pokonujemy  57 km w dwie godziny.

Zaznaczona Quebrada Honda.



...a przez okno.



Placówka

Spróbujmy sobie wyobrazić kolejny ogród lecz bardziej przypominający raj. Dookoła rosną palmy z dojrzałymi kokosami. Wszędzie jest zielono i słychać śpiew ptaków oraz olbrzymi hałas świerszczy. W tej scenerii żyje 36 dziewczynek w wieku szkolnym, mieszkających tu na stałe. Większość z nich jest z głębokiej dżungli. Tam nie mają możliwości do nauki. Już je wcześniej poznaliśmy - przyjechały na dwa dni do Calci prezentować typowe peruwiańskie tańce i wziąć udział w spontanicznym mini playback show (poprzednie posty). Tym razem też wykorzystaliśmy ten jeden dzień na naukę tańców i odkrywanie z białymi świata przyrody. Spróbowaliśmy tutejszych owoców, a nawet ściągaliśmy kokosy z palm, żeby ostatecznie napić się świeżej wody z kokosa tuż pod palemką. Na co dzień nie ma tu ciepłej wody i Internetu. Jedyna możliwość to  kafejka internetowa. Oczywiście kiedy jest słońce, bo z chmurami net nie chodzi. Organizowane jest też sobotnie oratorium! Wolne miejsce w ogrodzie zapełnia się setką brykających dzieciaczków. Ich dzień zaczyna się o czwartej, a kończy o 20:15. Same tak zdecydowały głosem demokratycznym. ;)


lewa góra: pokoik najstarszych dziewczyn / placówka z góry / jadalnia / mój pokoik ;)


Hodowla świnek morskich / plantacja sałaty / stołówka, sala lekcyjna i rozrywkowa / widok na placówkę z najwyższego piętra.




Smacznego!


Kafejka internetowa. 
-Seńor Pablo - zapytała jedna z dziewczynek dotykając delikatnie moich włosów -  a to są naturalne włosy czy farbowane?
- Naturalne ! - wesoło odpowiedziałem na typowe już pytanie nowo poznanych dzieci
Patrząc na blond Anię zadała kolejne pytanie.
- a każdy ma takie same włosy w Polsce jak seńor? 
- Nie każdy ale łatwo można spotkać :-)







lewa: Eilen z gniazdem ;)


Poniżej krótki filmik z samego dojazdu i z polowania na...kokosy ;)





          Mimo, że jestem cztery godziny od mojej Calci, dzisiejszej nocy nie spędzę sam w pokoju. Towarzyszą mi chrabąszcze, żuki i świerszcze wlatujące przez ramę bez okna. Goszczę również pająki. Aktualnie nie wiem gdzie są, bo zmieniły swoją lokalizację. Być może wyszły na dwór przez niedomykające się drewniane drzwi. 
          W małym kolorowym pokoiku złożonym z żółtych i różowych ścian stoją dwa proste łózka oraz mały drewniany stoliczek w kształcie kwadratu z plastykowym ogrodowym krzesłem, jakby do kompletu. Uzupełnieniem jest skrzypiąca drewniana podłoga, informujące sąsiadów o każdym moim kroku. Wszystko współgra wyśmienicie! Coraz bardziej rozbrzmiewają odgłosy chrząszczy z dworu idealnie wykorzystując walory akustyczne doliny. Piękna, choć na dłuższą metę przypominająca pracę fabryki, muzyka wypełnia każdy wolny centymetr pokoju. Monotonne dźwięki z jednej strony wprowadzają mnie delikatnie do snu. Z drugiej, rozbudzają moje szare komórki pytające jak można zasnąć w takim hałasie?!  Inne komórki też zdziwione, jak może być tak duszno i gorąco w zimę, że nie można się niczym przykryć?! Tylko komórka XXI wieku nie jest zdziwiona. Już przyzwyczajona, że włącza melodię o 5:30...


Hałaśliwy sąsiad.


<3
Miałem do wyboru jechać na zwiedzanie Świętej Doliny Inków, ich architektury i spuścizny lub odwiedzić inne placówki w głąb Peru. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy ze swojego wyboru. Podróż ta dała mi dużo więcej, niż podziwianie kolejnych ruin, nawet wspaniałych Inków.



Nasza mała ogródkowa ekipka.



Krótkie oderwanie się od obowiązków na sam koniec czasu misyjnego. Przeniesienie się w inną krainę, z której teraz mam same dobre wspomnienia. Na pewno będę do nich nie raz wracał. Już tęsknie. 




AAAAAAAAAAAAAAAAA !!! :D:D:D noo...ale tym razem pójdą dla świń! Za szybko spadły z drzewa ;)



jacek-traveler-misja


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz