"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

poniedziałek, 18 lutego 2013

Pistoia 16.02, sobota , "nie samym miastem żyje człowiek"



Widok z autostrady

Sobota rano, ładna pogoda, ciepło, nie ma zbyt dużo do robienia, a pomysłów wiele - czas spełnić jeden z nich - wybrać się w góry! W pobliżu nie ma wysokich szczytów ale za to jest dużo toskańskich wzgórz. Najbliżej nas jest Góra Prato, jednak zbyt blisko i będzie na nią czas później.



Postyanowiliśmy pojchać do Pistoi, miasteczka oddalonego 30 km od Florencji. 
Była sobota, więc ryneczek był otwarty. Większość zabytków przykrytych rusztowaniami - przygotowania do sezonu - odrestarowywanie.



Zaszliśmy do informacji turystycznej po mapy i ogólnie, gdzie tu można się udać poza miasto. Dużego wyboru nie było, a mapa skończyła się już na obrzeżach miasta, więc za bardzo nam się nie przydała. Mimo wszystko jakby ktoś chciał to mam! ;)

Pan z informacji znał dobrze Bułgarię i Polskę! Mówił, że w Pistoi mieszka dużo Polaków, dobrze pracują i są mili, nawet sam ma przyjaciół z Polski ;)
Bonsai xD




Co z tego, że już połowa lutego! Oni wiecznie są spóźnieni... (Włosi)




Zapytałem czy nie są to prazypadkiem wodery (buty do łowienia ryb) - okazało się że nie ! ;o

Z godziny na godzinę robiło się co raz cieplej, chociaż pogoda jest zdradliwa !

Plantacja palm ( z widocznym taboretem na środku ;p )
Nie chodziło nam również, żeby zwiedziać, więc przeszliśmy miasto i udaliśmo się w górę i w górę...


Każda przygoda zaczyna się tak samo! Trzeba wyjść z domu, a jeszce wcześniej - dobrze się przygotować. Kilka warstw, przedmioty do rytuałów leśnych (coś ostrego, ogniowego, dającego światło i ciepło) oraz...jedzenie i picie. Tym razem przenieśliśmy miasto do lasu, bo z samego rana kupiliśmy i zapakowaliśmy na wynos - 2 kebaby :D  Towarzyszyły mi przed dłuższy czas w plecaku :p

tutaj mapa się skończyła. Teraz trzeba iść w górę, żeby widzieć miasto i mieć punkt odniesienia ;)
Zobaczyliśmy ten akwedukt, wiadukt już z miasta...wydawał się bardzo daleko, jednak wszystko  jest możliwe i od tej pory był naszym celem.
Znwou serce mocniej zabiło, a to tylko oznakowanie szlaku ;)
Po drodze spotykaliśmy samych miłych ludzi. Wszyscy sami zaczynali się witać z nami: Ciao! Buona Sera ! Salve ! jak w prawdziwych górach ;)





Chwila przerwy w ogrodzie oliwnym...mm..
Uciec od chińczyków, od tłoku  Florencji , połoźyć się na zielonej powierchni, z pofalowanym przed sobą i niebieskim na górze... mmm..

Gdzie było możliwe dążyliśmy do ośnieżonych szczytów. Jednak z każdym krokiem i one się oddalały ;/ Pozostało nam cieszyć się białym resztkami... :-)






połowa trasy (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że połowa ;p) widok z klasztoru na Pitoię.


ta chata, nazwana przeze mnie "stara budowla", będzie widoczna na filmiku ;)




dorwałem przyjaciele, w końcu jest raźniej ;) Później się okazał bardzo pomocnyy ;)



Ostatnie podchody. Dżungla. Zapytałem pewną panią, czy jest jakaś inna droga... "Wszystkie drogi są pozamykane, a reszta tereny prywatne i dużo psów". Ha !


W najcieższym etapie wspinaczki, znaleźliśmy dużo kości...hmm
 Ostatni etap, otatnia góra pod wiadukt była najcięższa. Nie było już typowej ścieżki dla turystów, cyz dla mieszkańcó wyżej położonych domów. Trzeba było iść strumykiem lub przeciskać się przez powalone drzewa i haszcze. Od razu przypomniała mi się dżungla z Cejrowskim, z tym, że nie mieliśmy tragaży, ani maczety, która tam akurat by się przydała.


przeprawy ciąg dalszy... ;)




Szczyt !

Koło wiaduktu, widok na Pitoię. 
 Po dotarciu na miejsce, człowiek dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, że w górach inaczej widać odległości, podobnie jak na wodzie.





Wyszliśmy na główną drogę i niechcący ( albo bardzo byliśmy z tego faktu zadowoleni) znaleźliśmy przystanek i ostatni autobus tego dnia zjeżdżający do Pisoti pod samą stację! :D 1,5E za bilet, ale nie o kwotę tu chodzi tylko o zbieranie tej kwoty... Kierowca nie miał jak wydać, więc zapłaciliśmy monetami po 10 i 5 centów! :D

Ostatecznie, czekając na autobus powrotny zjedliśmy keBABY! :D Po tylu godzinach nie było czuć, że są zimne i że cały sos wypłynął :D Za to plecak pachnie do dzisiaj...




Florencja - Pistoia   , Pistoia - Florencja  - 30km, więc wygoda nie gra roli z jednym ale (o tym zaraz). Pociągiem koszt podróży w jedną strone 4,20E, autobusem z firmy VaiBus 3,25. Wybraliśmy autobus i po 35min bylismy na miejscu.


 Te jedno ALE! Warto jechać autobusem,ALE tylko tym, który jedzie przeez autostradę! W drodze powrotnej wzięliśmy autobus miejski, który zatrzymywał się co przystanek (Od Pistoi przez Prato, Sesto Fiorentino itd..), jechał 1,5H (wyjechaliśmy o 18, w domu o 19:30), oczywiście nie było miejsca do siedzenia i na dodatek był kanary, znaczy się kontrola biletów^^. Jeszcze ani razu nie zdażyło mi się, żeby ktokolwiek sprawdzał bilety na trasie międzymiastowej. Zupełnie odwrotnie niż w komunikacji miejskiej, gdzie zdażają się bardzo często. (grzywna min. 50E).



Hulia ! :D  - Valentin też był dobrze przygotowany w razie nagłej zmiany pogody albo niegu po pas! :D


Pozdrawiam !! :))




3 komentarze:

  1. Jacek (Paweł ;P ), może mi nie uwierzysz, ale wciąż czuje zapach tego kebaba i wypływającego sie sosu.... Mmniam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez przypadek trafiłam na Twojego bloga i bardzo się cieszę z tego powodu bo mogę sobie poczytać i dowiedzieć się więcej o Twoim życiu we Włoszech :)
    Nazywam się Daria mam 21 lat i od 2 miesięcy mieszkam w Pistoi na razie uczę się języka i mam nadzieję znaleźć tu pracę ale na wszystko przyjdzie czas :) Na pewno będę śledziła Twojego bloga :) Pozdrawiam
    e-mail dariaiskierka20@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze jest to, że byłeś na mercato a ja tam chodzę co środę i sobotę bo mieszkam niedaleko a na placu co miałeś zdjęcie często przesiaduje jak jest ładna pogoda bo z domu mam do niego 5 minut :)
    Daria

    OdpowiedzUsuń