z Paulinką ! oczekiwanie na pierwszy lot GDA-WAR |
Od razu po powrocie udzieliłem kilku wywiadów (Formacja! dlaczego akurat ja?), które ukazały się w infoelbląg, portelu, dwa razy w dzienniku elbląskim i na eswiatowid.pl . Ciężko opowiedzieć o tym wszystkim, zaczynając jeden temat przychodzi do głowy dziesięć innych, dlatego posłużę się jednym z wywiadów:
źródło: http://www.portel.pl/artykul.php3?i=62511
-Do Chin poleciałeś prosto z Florencji?
Całe szczęście nie. Miałem dwa dni przystanku w Polsce. Jeden dzień był na przepakowanie walizek i spędzenie czasu z rodziną, a drugi na treningi.
- Jak spędza się święta w tak egzotycznym kraju?
Zacznę od tego, że były to pierwsze święta w moim życiu z dala od rodziny. Do tego tak egzotyczny kraj, gdzie nie obchodzi się świąt, choinki i ozdoby są tylko dla celów komercyjnych, a temperatura zależnie od miejsca zmienia się z -20 (w Pekinie) do +17 (w Nanning). Święta musiały wyglądać inaczej - i wyglądały. Nie było typowych potraw, pasterki ale była rodzinna, "jantarowska" atmosfera, opłatek, życzenia, kolędy i oczywiście pokazy tańca. Ten jeden wieczór był symbolem świąt, później pochłonęły nas występy i napięty grafik, więc święta minęły niezauważalnie.
- Jak wasze pokazy, całkiem naturalne u nas, były odbierane w Chinach?
Były i to bardzo! To co naturalne u nas, dla publiczności w Chinach jest czymś wyjątkowym. Pokazy mieliśmy na salach, ale także na otwartych scenach z kilkutysięczną widownią. Nie wiedzieliśmy jaka będzie reakcja ludzi. Przekonaliśmy się na pierwszej próbie, na której już była pełna widownia! Wielki okrzyk, na wejście, nieustające piski i brawa podczas całego występu, a przecież to dopiero próba! Podczas głównego występu było jeszcze więcej ludzi, kamer i jeszcze więcej zabawy oraz dopingu szczególnie ze strony chińskiej młodzieży, która zna, śpiewa i kocha piosenki Jacksona.
- My całkiem swobodnie posługujemy się już pojęciami tańce standardowe, latynoamerykańskie, a co tańczą Chińczycy?
W tych miastach, które odwiedziliśmy taniec towarzyski dopiero zaczyna kiełkować. Nie jest rozwinięty, brakuje jeszcze chętnych do tańczenia tej dyscypliny. Na wszystkich galach i koncertach Chińczycy prezentowali swoje tańce narodowe, wywodzące się z tradycji grup etnicznych, których w Chinach jest aż 56. Choreografie wydawały się płynne, mało dynamiczne, często z wykorzystaniem innych przedmiotów, np bambusa. Europejczykowi ich tańce mogą się wydawać bardzo podobne, jednak muzyka, stroje i ta różnica w porównaniu do polskich tańców, przyciąga uwagę i czyni je bardzo interesującymi.
- Zderzenie z inną kulturą, z inną mentalnością, organizacją społeczeństwa miało również przełożenie na taniec? Czy taniec jest swego rodzaju uniwersalnym językiem?
Według mnie taniec i ogólnie ruch ciała był, jest i będzie uniwersalnym językiem ciała. W mieście Laibin (2,4 mln mieszkańców) byliśmy zaproszeni na spotkanie z powstającą formacją latynoamerykańską. Było to kilka dziewczynek. Chociaż mieliśmy tłumacza, indywidualnie porozumiewaliśmy się z nimi ruchem ciała. Na zmianę przedstawialiśmy swoje tańce, dawaliśmy rady, a nawet tańczyliśmy razem, pomagając dziewczynkom zrozumieć ruch. Niesamowite wrażenie, kiedy można znaleźć wspólny "język" z młodą tancerką, która ledwie mówi nawet po chińsku. Poza tym, taniec odbierany jest z radością, jako forma zabawy, sztuki i prezentacji dobrych manier. Wszędzie i przez wszystkich, czy to spotkanie z sekretarzem partii czy z dziećmi.
Organizacja społeczeństwa wpływa na mentalność Chińczyków. Brak europejskich programów w telewizji, zablokowanie facebooka, youtube, czy nawet ograniczenie swobody podróżowania przyczyniło się do tego, że byliśmy postrzegani jak ludzie z kosmosu - przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Nieczęsto mogą zobaczyć innych od siebie, więc byliśmy atrakcją nawet na ulicy. Dokładając do tego taniec, byliśmy mieszanką wybuchową, która eksplodowała na widowni.
- Co najbardziej Cię tam zaskoczyło i co najbardziej podobało?
Przed wyjazdem do Chin czytałem o kulturze, problemach i ogólnie o sytuacji w kraju. Ale co innego jest przeczytać, a co innego zobaczyć na własne oczy. Wiedziałem, że są migracje z wsi do miast, że Chiny się rozwijają, ale nie myślałem, że w tak szybkim tempie i że jest to tak widoczne! Nowo utworzone miasto Laibin, w którym tańczyliśmy na 10-leciu powstania miasta, na początku niewiele – kilka tysięcy mieszkańców, jak na warunki chińskie niewielka wioska. Teraz zbudowane jest od nowa. Dookoła stoją i wciąż się budują nowe drapacze chmur, często puste, czekające na nowych mieszkańców, którzy powiększą obecną 2,4 milionową ludność miasta.
Zaskoczył mnie również sposób w jaki traktowali nas wszyscy Chińczycy. Robienie zdjęć na ulicy, autografy, czerwone dywany, balony, byliśmy naprawdę inni i wyjątkowi nie tylko dla przeciętnego mieszkańca.
Było wiele rzeczy, które mi się podobały jednak najlepiej wspominam lunche, obiady i kolacje. Każdy posiłek trwał ponad godzinę. Siadaliśmy z całą Formacją przy okrągłym, kręconym stole, na którym stawiano wiele chińskich potraw. Potrawy bardzo egzotyczne, ale wszystko chciałem spróbować: zupa z bażanta, ośmiornica, meduza, ślimak, żaba, sajgonki, gołębie, krewetki, wiele dań i napojów z ryżu, chiński kociołek, czyli zupa którą sami gotowaliśmy na środku stołu. Zazwyczaj jadaliśmy z chińskimi urzędnikami więc poczułem i przede wszystkim usłyszałem, chińską kulturę jedzenia, siorbania, mlaskania. I najważniejsze! Od pierwszej kolacji wszyscy porzuciliśmy sztućce i zaczęliśmy jeść pałeczkami. W połowie wyjazdu był kryzys, podobnie jak z tańcem, wszystko trzeba wytrenować i na koniec wyjazdu lepiej posługiwaliśmy się pałeczkami i jadło się nawet wygodniej niż nożem i widelcem.
- Co wyniosłeś z tej podróży? Warto było opuścić rodzinne święta, żeby wybrać się do Chin?
Każda podróż wnosi coś nowego w życiu. Nie chodzi mi tu o chińskie podróbki ubrań, ale o światopogląd. Jeszcze mocniej uświadomiłem sobie, że status człowieka, jego sława nie zależy od niego, ale od otoczenia i od ludzi z którymi przebywa. Jest wiele "gwiazd", które wykorzystują do maksimum swoją sławę w ojczyźnie stawiając się na równi z Bogiem. Nie wiedzą, że już w innym miejscu będą zwykłym, przeciętnym mieszkańcem.
Wyjazd ten uświadomił mi, że jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia na świecie. Najlepiej coś zmieniać jak się rozmawia, więc trzeba znać język. W Chinach, gdyby nie Pan Czarek, nasz manager, tłumacz i główny przewodnik (któremu bardzo dziękuję) nic bym nie zrozumiał. We Florencji mam wspaniałą możliwość do nauki języka chińskiego więc jest bardzo prawdopodobne, że wezmę w nich udział, żeby chociaż poczuć ten język.
Często mam tak, że muszę poświęcić jedną bardzo ważną rzecz, żeby druga, równie ważna się spełniła. Tak było z rodzinnymi świętami i wyjazdem do Chin. Wybór był trudny, ale myślałem, że wyjazd może mi dać więcej radości w przyszłości, poprzez wspomnienia, wykorzystanie nowych doświadczeń. Dodatkowo kocham podróżować i tańczyć więc jeżeli można to pogodzić jestem najszczęśliwszy na świecie. Chciałem też spędzić pierwszy raz święta i nowy rok z moją drugą rodziną - Formacją. Wszystko się udało dlatego teraz muszę poświęcić czas rodzinie i przede wszystkim mamie, która chociaż odlicza dni do kolejnych moich przyjazdów bardzo mnie wspiera i cieszy się moim szczęściem.
Edyta Jasiukiewicz, rzecznik CSE Światowid
Zobaczyliśmy jak to jest być szlachtą, doznaliśmy samych pozytywnych wrażeń, więc czego chcieć więcej od podróży? Wszystko super ale tylko z jednej strony. Tak na prawdę nie widzieliśmy prawdy, jak to wszystko powstaje, jakim kosztem i kto na to pracuje. Ludzie z niższych sfer, którzy często muszą pracować ponad ustalone godziny, którzy nie mają pełnej wolności słowa, działań oraz tego, co najbardziej mnie interesuje - wyznania. Katolicy są prześladowani, Mszę Św muszą odprawiać po kryjomu we własnych mieszkaniach. Biskupi mają areszt domowy, są prześladowani i torturowani. Na tym lista się nie kończy..
W moich wywiadach nie widać żalu do tych rzeczy, poruszanych tematów prześladowań, nierówności i innych aspektów, które są zniewolone przez władze komunistyczne. Dzieje się tak, bo wrażenia z Chin, które mi pozostały były silniejsze, a dopiero teraz zagłębiając się w politykę Chin, dlaczego jest tak szybko rozwijającym się krajem, dowiaduję się i uzmysławiam, że pod przykrywką rozwoju mocarstwa, kryje się tyle zła.
Tour ...
przelot z Pekinu do Nanning - 2700km, z -20 stopni do +10 |
LAIBIN , miasto partnerskie Elbląga, z 8tyś do 600 tyś mieszkańców w 10 lat. |
Drogi są przystosowane do wielkiej metropolii, czas na budowę reszty! |
- nauczyłem się 12 chińskich słówek! Niestety tylko część z nich było zrozumiana ehh Ta PAAAA ! :D
- brak ogrzewania we wszystkich budynkach i autobusach na południu Chin (w hotelach tylko ciepły nawiew)
- kierowca autobusu za każdym razem kiedy wyprzedzał inny samochód, ostrzegał go podwójnym klaksonem!
WnioSek: ciężko było spać po drodze w minusowej temperaturze i bitem klaksonu.
-pod koniec wyjazdu lepiej się posługiwało pałeczkami niż sztućcami
chińskaa herbata, piło się z dużą ilością cukru lub soli! Mi akurat nie smakowała żadna wersja ;/ |
- nowe doświadczenia taneczne , mokra scena, bez dachu, zimno, pozdzierana folia, jako parkiet.. ;p
zdjęcia i autografy, nawet jak nie wiedzieli, że jesteśmy tancerzami... |
Więcej zdjęć: na stronie bloga na fb ! ;)
Szal Hrabiego, włosy pokazowe i codzienna maseczka! :D |
POZDRAWIAM ! :* szczególnie moją formacyjną rodzinę ! Ta PAA :*
P.S Jednym z pomysłów po Chińskiej przygodzie jest rozpoczęcie kursu języka chińskiego! Jeden kurs, żeby zobaczyć jak to wszystko działa :)
Ich świat można zmienić, jednak łatwiej będzie znając ich język...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz