"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

sobota, 4 lipca 2015

Calca misyjnie - dzień po dniu

[spisane notatki spontanicznie sporządzane podczas pobytu na misji w Peru, które nie ujrzały światła dziennego, a mogą stanowić ciekawą bazę do dalszych wspomnień w przyszłych opowieściach... :)] 


Misja się kończy. Zaczynają się pożegnania. Pierwsze już za nami. Wolontariuszki z Lares Magda i Agnieszka po raz ostatni opuściły mury placówki w Calce patrząc na nasze jasne twarze. Tęskno będzie za nimi. Chociaż ludzkie emocje czasami mówią swoje, to po to nas Bóg powołał by być misjonarzem, raz tu, a raz tam świadcząc o codziennych prezentach, które otrzymujemy. Może w planie jest kolejne spotkanie? Jezu Ufam Tobie i z tą modlitwą łączę się z Lares i dziękuję za wspólnie spędzony czas!

Madzia i Aga na wspólnej wędrówce po wzgórzach Lares :)




Calca misyjnie - dzień po dniu...



Buenas noches - słówko na dobranoc. Modlitwa, rozważanie i podsumowanie dnia. 



Dzieciaki w szkole no to robimy prezenty! 


Każdy ma swoje obowiązki w domu. Wielkie sobotnie pranie. 


Melo i Plinio - dzisiaj sprzątanie 1 piętra w Casicie. 



Misz masz misyjny, czyli z każdego misyjnego wątku po trochu. 


 HISZPAŃSKI


Rzeczywistość wymogła, abym nagle znał hiszpański. Oczywiście w swoim życiowym miałem znajomość włoskiego i początki hiszpańskiego, jednak to nie wystarczyło, aby z dnia na dzień krzyczeć na dzieciaki wychylające się przez barierkę na drugim piętrze!

W jaki sposób nauczyć się szybko języka? Poprzez praktykę. Najlepiej jak nie masz wyjścia i masz kogoś cierpliwego, kto będzie Cię poprawiał i mówił jak powiedzieć.

Moim aniołkiem była  4 -letnia Letizia - wnuczka kucharki. Ja się z nią bawiłem, a ona uczyła mnie hiszpańskiego - oczywiście nieświadomie.


Z najlepszą nauczycielką!


Pytałem, co jak mam powiedzieć, aby ten chłopak nie spadł z piętra, aby przestał tak robić, aby oddał mi piłkę, co ma na głowie, jak się nazywa to coś na zielonym patyku i ładnie pachnie, to coś gorące, płynne i mówi się, że to pierwsze danie... Dosłownie o wszystko i to nie jeden raz!

Dzięki niej nauczyłem się zdań i słówek, które przydawały mi się nie raz podczas jej nieobecności ;)





Księżniczka Letizia.

W Peru nie witałem się Buenos Dias, tylko od razu como estas?! (zamiast dzień dobry - jak się masz ;)

Na ładne dziewczyny mówimy flacha (czyt. flaka).

Często używane słówko - chevere - wspaniałe

Na ziemniaka mówiliśmy papa! A było ich wiele gatunków... zobaczcie poniżej:





Oprócz hiszpańskiego, przepraszam - castellano - w tym regionie dominuje Quechua. utrzymywany język przodków.




Abel w tradycyjnym stroju. 



Abel śpiewający w quechua:




Z pewnością zapamiętam również niesamowite kolibry w ogrodzie; jak zamknąłem dzieciaki w kaplicy i...zabawę "pląse madąse flore", które zostało zamienione przez dzieciaki na język hiszpańki "pląse madące FLORES" ;D ; będę pamiętał też zdziwienie starszych chłopców, jak wchodziłem do śpiwora - Seńor Pablo, a co Pan robi?! :D 



Pląse madąse FLOOORES!



POSIŁKI

Nikt nie był głodny. To najważniejsze. Z jedzeniem nieźle sobie radziliśmy.



Piczony banan, codzienna bułeczka (nawet masło!) i napój z proszkowanego mleka. Królewski zestaw!



Seńor Artur z chłopakami. Przygotowywanie jutrzejszego obiadu dla gości. 




Cały dom postawiony na nogi! Jutro spodziewamy się 100 gości. 


Abel odgrzewający kolację.



Lekko słodkie bułeczki (5 sztuk - 1 zł), które stanowiły główne menu każdego śniadania. Jedzone na sucho, z masłem, dżemem, owocami lub po prostu maczane w mleku ;)



Kolacja - ryż z jabłkami? Ze wspaniałym Leonisem - wolontariuszem peruwiańskim. Wspaniały człowiek. 




Chicha morada - kompot wykonany z ananasa i czarnej kukurydzy.


Kuchnia polowa. 



ROZMOWY Z DZIEĆMI

Każda rozmowa to jak wisienka na torcie. Nie zawsze się udawała, ale każda wprowadzała nowe spojrzenie na ich mentalność i postrzeganie rzeczywistości. Oto kilka chwil, które utkwiły mi w pamięci.

Moje włosy były największym zaskoczeniem. Nie raz padały pytania, czy je farbowałem, czy mogą ich dotknąć, czy są prawdziwe?! Pewnego razu uwierzyły, że są to przeklejone włosy od naszego psiaka Golden Retrivera - Bruna... Oczywiście nie tylko nogi na głowie budziły ciekawość. Nogi też nie miały wolnego ;)


Dzieciaki były też ciekawe jak jest gdzieś tam w jakiejś Europie. Pytanie które zapaiętałem to:
- Seńor Pablo, a jak będzie Antoni w Europie? 

No właśnie, jak jest po europejsku Antonii?


Z Fiorellą podczas mycia okien ;) - czyli sobota. Fiorella koło której siedziałem przy stole przez pierwszy miesiąc pobytu. 3 razy dziennie, przez 30 dni słyszałem w odpowiedzi - no se lub nada (nie wiem/ nic). Całe szczęście po miesiącu nawiązała się przyjaźń i dialog był już bardziej kwiecisty! ;)


GALERIA z popołudniowego ORATORIUM

- czyli co tak właściwie robiliśmy...


Na popołudniowe oratorium schodziły się dzieci z ulicy, które wcześniej wyłapywaliśmy i zapraszaliśmy. Były gry, zabawy, poczęstunek oraz modlitwa - wszystko w charyzmacie Don Bosco!



Grali starsi i młodsi, którym poświęcaliśmy więcej uwagi.

Dzieciaki nie lubiły rysować. Uwielbiały za to kolorować! Po kilkunastu dniach przygotowane w Polsce szablony stały się nudne, a Internet nie mógł zaoferować nic więcej. Nastąpił czas na wydobycie (tylko skąd?!) swojego artystycznego talentu! Rysowaliśmy sami, a dzieciaki miały kolejną porcję dobrej zabawy!






Jakim kolorem pokolorowalibyście świnkę?

Ja też różowym. Ale nie w Peru, gdzie każdy malował ją na czarno :)



Dzieciaki nie wychodziły z Oratorium z pustymi rękoma. Nasz najmłodszy uczestnik z pełnym wyposażeniem u stóp Maryi ;)


Raz uciekł nam pies z ogrodu. Dostał się do dzieci, które akurat w tym czasie miały malowanie...

Bruuuno !!




O tym już kiedyś wspominałem. Dary od sponsorów dochodzą! Dziękujemy!!







Dzieciaki bardzo dobrze nas kojarzyły. Jakie było zdziwienie, kiedy szliśmy z Anią na rynek, a zza rogu wołają do nas głosy Seńor Pablo!!! Seniorita Ania!! ;)


Seńor Pabloo, a zrobi mi Pan sesję zdjęciową? 



Salon fryzjerski - Don Bosco! Seńor Pablo też może!



-Ania, masz taśmę? Musimy przykleić plakat na bramę..
-Mam...

i się zaczęło! Najlepsza zabawa na świecie! Spójrzcie:



okazało się, że nie można nic powiedzieć!

Taka cisza! :D


...a jaka radość przy ściąganiu ;))






Dokąd ten bieg? - otóż, ciepłej wody nie starczy dla każdego. O ile za dnia świeciło słońce. 


pozdrawiamy! 





jacek-traveler-misja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz