"Przyszłość należy do Was, do młodych. Trzeba abyście wchodzili na wielkie drogi historii nie tylko tu w Europie, ale na wszystkich kontynentach i wszędzie ażebyście stawali się świadkami chrystusowych błogosławieństw."
JPII

UPORZĄDKOWANY BLOG NA MOJEJ NOWEJ STRONIE:
http://jacektraveler.wixsite.com/jacek-traveler

Wyświetlenia

sobota, 31 sierpnia 2013

Pożegnanie z Italią w Wiecznym Mieście


 Ostatnim etapem kończącym moją włoską przygodę był tygodniowy pobyt w Rzymie na szkoleniu z tańca towarzyskiego. Oprócz zajęć mieliśmy trochę wolnych chwil i każdą z nich wykorzystywaliśmy na bieg po Rzymie.  Każda chwila spędzona w tym wiecznym mieście, w takim towarzystwie była bezcenna, tym bardziej, że sam dojazd do centrum zajmował nam godzinkę.

Od prawej: Milena (foto), Marta, Sebek, Arletta, Mariusz, Ala, Patrycja, Michał, Kasia, trener, Marek, Mateusz ;p, Piotrek, Pola, ja.

 W Rzymie byłem już kilka razy, opisywałem ścieżki, więc tym razem skupię się tylko na rzeczach nowych i wyjątkowych dla mnie.

 W rezydencji u Franciszka 


Była niedziela. Postanowiliśmy wcześniej wstać i pojechać do Watykanu najpierw na Mszę św., a później od razu na Anioł Pański o 12:00 na Placu św. Piotra. Trasa była taka sama. Z hotelu busem na stację kolejową. Pociągiem na stację metra. Metrem w każdy zakątek Rzymu, a później wystarczały nam nogi. 
 
Całe szczęście kierowca busa zapytał się retorycznie gdzie nas zawieźć (wiadomo było, że na najbliższą stację kolejową), zażartowaliśmy, że do samego Watykanu do papieża.
-ale Go tam nie ma, czytałem rano w gazecie, że wyjeżdża na 8 dni do swojej letniej rezydencji Castel Gandolfo i tam będzie Anioł Pański...

Zmiana planów. Jedziemy do oddalonej 10km letniej rezydencji papieży!  Pojechaliśmy kolejną taksówką, wychodziło niedrogo, kierowca był miły i podwiózł nas pod sam plac, na którym pomału zbierali się ludzie i reporterzy. Mieliśmy duży zapas czasowy, nie było w pobliżu mszy św, dzięki czemu staliśmy bardzo blisko miejsca przewodniczenia!




Będąc w Rzymie w niedziele wiedziałem, że musimy zobaczyć Franciszka ale nikt nawet nie przepuszczał, że będzie nam dane stać tak blisko! Modlitwa, przywitanie, krótka homilia oraz pozdrowienia, także dla pielgrzymów z Jasnej Góry!





ciekawostka: W Castel Gandolfo jest większa powierzchnia Watykanu niż w samym Rzymie. Znajdują się tam: pałac papieski, ogrody, kościół, wille oraz obserwatorium astronomiczne.

Całe miasteczko położone jest nad jeziorem Albano, w którym wspólnie z Mariuszem wykąpaliśmy się, korzystając z krótkiej przerwy przed przyjazdem pociągu :D


Jezioro wulkaniczne, z maksymalną głębokością 170m!


Było gorąco, woda idealna i widoki dookoła powalające. Oprócz tego krążąca myśl w głowie , że 400m wyżej, co roku wypoczywali tam papieże, w tym JPII, który nie raz musiał podziwiać widoki ze swoich letnich rezydencji na jezioro, w którym właśnie się kąpie...



Wszyscy planowali powrót do Rzymu tym samym pociągiem. Mała stacyjka pękała w szwach. Nie wszyscy mieli bilety przy sobie, więc postanowiliśmy kupić w pociągu (...co później okazało się głupim pomysłem ale chociaż mieliśmy czyste sumienie). Nigdzie nie było miejsca oprócz pierwszego wagonu na bagaże :D



Docierając do Watykanu zwiedziliśmy Bazylikę, udaliśmy się na kopułę i zbiegliśmy (bo na schodzenie już nie było czasu) na mszę przy głównym ołtarzu.

W drodze na kopułę...

W takich miejscach, nawet jak człowiek jest zdekoncentrowany, czuje presję czasu za plecami i spuchnięte nogi, potrafi się wyciszyć i docenić to gdzie jest. Wyczuwa się cały nastrój i tajemnicę Mszy św. Nawet jak się nic nie rozumie z włoskiego kazania. Dla mnie piękną była jeszcze jedna rzecz...-to, że po całym roku  wspólnie z przyjaciółmi mogłem zakończyć mój pobyt i razem z nimi podczas Mszy podziękować Bogu za to wszystko, również za to, że byli ze mną w tej chwili. Ciągle pamiętam to uczucie, kiedy kierowaliśmy się do wyjścia z Bazyliki, po raz ostatni zerkając na pewien szczególny grób i ostatecznie wychodząc przez główne drzwi...


Nie sposób nie napisać o najważniejszej osobie, której postać ciągle przewijała się przez cały mój pobyt, której wizerunek stał na moim florenckim biurku i która miała mnie w szczególnej opiece przez cały wyjazd. 
Ten ostatni pobyt w Rzymie po zakończeniu Erasmusa mógł służyć tylko jednemu: szczeremu podziękowaniu za wszystko. 
 

grób Jana Pawła II

 Za każdym razem będąc w Rzymie prosiłem, a teraz dziękowałem, że wszystko się spełniło i to z dodatkiem. Za pierwszym razem, kiedy nie było nic jeszcze wiadomo o żadnym wspólnym wyjeździe chciałem, żeby kiedyś przyjechali tu ze mną moi znajomi, rodzina. Zaczęło się od Aysegul (Turka), a zakończyło na najbliższych mi tancerzach, czuwających obok mnie przed grobem JPII...



To był niesamowity dzień. Chyba najbardziej zasiądzie mi w pamięci. Było śmiesznie ale pobożnie, szybko i niewygodnie ale z przygodami, ciepło ale z nieplanowanymi atrakcjami. Z taką Opatrznością wykonaliśmy 100% ustalonych planów zyskując 200% zadowolenia wewnętrznego.

Po całym dniu wrażeń można było zacząć pomału ochłonąć...

Zmiana stroju z niedzielnego na turystyczny :)


---Przed nami były jeszcze kolejne dni---


Piaza Navona - ciekawe ile ludzi robiło nam foto...

Lekko przesunięte zajęcia taneczne, mała luka czasowa i szybki wypad do miasta. W ten sposób nie zwiedziliśmy całego Rzymu ale znaczną jego część! Było Koloseum, Muzea Watykańskie, Święte Schody, Bazylika Św. Jana i sporo innych antycznych zaułków.


Niezwykłe spotkanie


W Rzymie doszło do jeszcze jednego, wyjątkowego spotkania z koleżanką z Turcji - Sevinc - która była na Erasmusie w Mediolanie. Oboje wiedzieliśmy, że w tym samym czasie będziemy w Rzymie, ona na dwa dni z mamą i chłopakiem, ja na trochę więcej. Wpadliśmy na siebie przy placu św. Piotra! Naszego zaskoczenia nie trzeba opisywać!! ;D

P.S Podobnie jak miny jej chłopaka ! :D:D



Dojazd na stopa ;)


Warto zapisać, że to właśnie tym razem pierwszy raz udało się nam pojechać na stopa! Od sali treningowej do najbliższej stacji kolejowej mieliśmy kilka kilometrów. Autobusy jeździły jak chciały, chodników nie było...jak tam dojść?!  Zlitowali się nad nami panowie za stacji benzynowej oferując swoją pomoc! :D 

 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  - - - - - - -

Pozwolę  sobie wypisać słowa klucze, które całej naszej ekipie zapadły w pamięci i będą oddawały całą atmosferę tamtego tygodnia. (małe wytłumaczenie dla innych)

- Panteon (miejsce święte na naszej mapie, latarnia morska w zwiedzaniu Rzymu. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a wszystkie ścieżki w Rzymie do.. Panteonu, Panteonu, Panteonu, Pante.....

- Termini ( stacja kolejowa, której perony mamy przed oczyma. Wiemy, gdzie jest usytuowany każdy peron, że do 15 czeka jeszcze 400m sprintu. Termini było miejscem naszego startu i mety, po której czekał na nas hotel lub...czekanie na poranny pociąg)

- Bieg (podobnie jak nasze obozy taneczne są dynamiczne, tak i wyjazdy. Zazwyczaj nie ma czasu na zwiedzanie i wszędzie trzeba biegać, jeżeli chce się coś zobaczyć :D )


-KuropatwA! (co ma ten zwierzak do Rzymu? -y...niente. Ważne, że działało!  Wyobraźmy sobie podziemną stację metra, 30 stopni, duchotę, przepychających się ludzi depczących sobie po palcach, otwierające i zamykające się bramki wejściowe, drzwi metra, odgłosy reklam i płaczu dzieci, kręcących się wkoło ludzi i kieszonkowców wybierających własne ścieżki nie zważając na innych i pośród tego nagły krzyk KuRooOPatWAAA!! , cisza podczas jazdy w metrze i nagłe
KuRooOPatWAAA!! - na twarzach innych zakłopotanie, brak zrozumienia i lekki strach! --> ..a myy w tym momencie..- pewni siebie... na kozaku ;),  PANY Z Polski !! wstajemy, szybko się zbieramy w kupę i udajemy się wspólnie do wyjścia siejąc grozę wśród tłumów i formując zorganizowaną, nierozerwalną grupę! Dzięki tajemniczej Kuropatwie wszyscy wysiadaliśmy na tym samym przystanku, wszyscy byliśmy tak samo czujni i nigdy nie pozwoliliśmy oderwać się najsłabszemu od stada! 


Także  KuRooOPatWAAA!!  i zwiedzamy dalej !!!!!

niestety nie mam foto mojego autorstwa, tym bardziej na tle koloseum! :D / www.clanga.com

-Ziewanie (aaaaaa i minus 10 dla Gryffindoru!!!!  Wystarczyło zasymulować, wziąć większy oddech, a już osoba obok zaczynała ziewać. :D Nie ważne jaka pora: rano, wieczór, we dnie, czy w nocy! Ziewali wszyscy i wszędzie! W sumie nie ma co się dziwić, skoro plan był tak napięty... Dzień zaczynał się o 8, a kończył o 12p.m. Mimo to wprowadziliśmy minusowe, karne punkty za ziewanie, szczególnie w okresie porannym!!! Ciężko było wyziewać się do końca, nawet po kryjomu ;p

każdy dzień to walka o przetrwanie, jeżeli chcesz coś zobaczyć musisz przeżyć i biec!..bo czas wciąż leci - jak woda która nie raz uratowała nam życie ! :D:D


- Wózek (można biec ale wyobraźcie sobie bieg ojca z wózkiem po Forum Romanum albo nieruchomych schodach metra?:D )

-Metro (siedzieliśmy tam bardzo długo, można nazwać odcinkiem specjalnym naszej trasy, bieg przełajowy na dobre rozpoczynał się tutaj uważając na złodziei, omijając grupy ludzi i wybierając odpowiednie przejścia, pod koniec już na pamięć, bez mapy.. ;)

W metrze odbywała się walka: albo o pusty przedział w wolnymi siedzeniami albo o "bańkę" do której żaden kieszonkowiec nie mógł się przedrzeć ;)



-Głosowania ( w wolnych chwilach, kiedy mieliśmy czas na myślenie, a wcześniej czegoś nie zrobiliśmy poprawnie, głosowaliśmy czy może jednak dobrze zrobiliśmy. Np. nie będąc pewnym czy bilet jest ważny również na inne środki transportu. Głosowaliśmy również w sprawach wątpliwych, oczywiście dla wszystkich oprócz nas. Być może dlatego frekwencja i głosy za wynosił 100% ;) Z każdego problemu da się wyjść o ile będzie przegłosowane;) )


plus : Milena i Marek! którzy z wiadomych nam powodów musieli  się transformować ! :D


Za to wszystko Wam dziękuję. Za każdą chwilę w Rzymie, w metrze, w pociągu, w żarze słońca, przed panteonem i w biegu pomiędzy zamulającymi Włochami!  Cieszę się, że na coś przydał się mój język włoski i niektórym z Was mogłem ułatwić poruszanie się po mieście, a przede wszystkim, że mogliśmy być tam razem!


P.S

Każdy Erasmus ma miłe pożegnania ale na pewno po żadnego z nich nie przyjechało aż 16 osób i nie wróciło z nim do ich ojczystego kraju!!!!    :*    Siła ! :D


Serdecznie pozdrawiam!! :***

 

i już zapraszam na ostatni post podsumowujący cały pobyt we Włoszech! Nie będzie nowych przygód ale będzie nowe spojrzenie na wszystko to, co działo się dookoła, moje wrażenia oraz podziękowania dla ludzi tworzących tą przygodę nie tylko we Florencji ale i w Polsce! ;)


_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
 

To co powyżej to już przeszłość i wspaniałe wspomnienia. Czas pomyśleć o tym, co będzie niedługo. Czas zaplanować następny rok akademicki i wakacje!

Po pierwsze: Już od kilku lat chodzi mi po głowie pomysł wyjazdu na misje. Nigdy nie było czasu ale chyba ten czas trzeba  zaplanować na siłę, inaczej wszystko przepadnie.

Po drugie: W ciągu tego roku za dużo rzeczy działo się dookoła, żeby je stracić i nie przekazać dalej, w ten sposób dziękując i pomagając słabszym od siebie, może akurat będzie to jakiś szczególny znak?...

Po trzecie i po kolejne zostawię dla siebie, z czasem wszystko i tak wyjdzie ;-)


                                  "MIĘDZYNARODOWY WOLONTARIAT DON BOSCO"




-O co chodzi? - wyjazd na misję zagraniczną krótkoterminową ( około 3 miesięcy, planuję w następne wakacje lipiec-wrzesień). 


-Co będę robił/a? -  od zajmowania czasu dzieciom w wolnych chwilach, bawiąc się z nimi, po budowanie, remontowanie, nauki języków, pomaganie w szkole, nauki tańca, gry na instrumencie i wiele wiele innych





-Gdzie?- najczęściej Ameryka Południowa, Afryka lub Bałkany. 



Teraz jest czas na wysłanie swojego CV i listu motywacyjnego oraz czekania na zaproszenie na spotkanie w Warszawie. 


Ja już wysłałem ;-) i dostałem zaproszenie na spotkania odbywające się co miesiąc w Warszawie. Terminy spotkań i więcej informacji znajdziesz na stronie:

http://www.misje.salezjanie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7&Itemid=26



 

http://swm.pl/wp-content/uploads/2010/01/spotkaniekenia.jpg
www.misje.salezjanie.pl

mimo wszystko to są na razie plany i wszystko może się zmienić, jednak trzeba coś zacząć, szczególnie jak się nic nie traci :)

              Pomyśl! Możemy być tam razem... .. . ;-)


-    -    -    -    -     -    -    -    -    -    -    -    -    -    -    -    -    -    -     -    -    -    -    -     -    -     -     -    -

Najbliższe plany:

-trwają przygotowania do Mistrzostw Świata formacji Standardowych! Wylatujemy 12 września na Tajwan! Wracamy pięć dni później! Trzymać kciuki !!!

-koniec września: przeprowadzka do Gdańska, rozpoczęcie ostatniego roku gdańskiej przygody oraz oczekiwanie na gości z Gorzowa Wielkopolskiego (Paweł i Martyna Erasmusi z Florencji) oraz na pozostałych z innych zakątków Europy ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz